Wydawnictwo Albatros, Okładka miękka, Moja ocena 5-/6
Kolejne spotkanie z twórczością tak u nas popularnego Cobena, to dla mnie gwarancja doskonałego czytadła, które skutecznie zaprzątnie moje myśli na kilka godzin. I choć Coben bazuje na utartych, zdartych do bólu schematach, to trzeba przyznać, że wychodzi mu to doskonale i każda z jego kolejnych książek wciąga, choć częstokroć są one prawie kalką poprzednich.
Tym razem bohaterem jest 35-letni wykładowca akademicki Jake Fisher. Sześć lat wcześniej stał w białym wiejskim kościółku i
patrzył jak Natalie, miłość jego życia, wychodzi za innego mężczyznę.
Przez sześć lat dotrzymywał obietnicy, jaką wymogła na nim Natalie: że
zostawi ją i jej męża Todda w spokoju i nie będzie próbował nawiązać z
nią kontaktu. Jednak przez ten okres jego uczucia do niej nie
wygasły. Pewnego dnia jeden malutki impuls sprawia, że Jake postanawia odszukać ukochaną. Nie wie, że tym samym obudzi upiory przeszłości, otworzy przysłowiową puszkę Pandory i uruchomi lawinę wydarzeń, która o mało jego samego nie zmiecie z powierzchni ziemi.
Sześć lat później, to sztampowe dzieło Cobena. Zawiera w treści schemat do którego autor nas przyzwyczaił- krótki wstęp, wielkie boom, które skutkuje jeszcze większym pędem akcji- zagrożenie dla głównego bohatera (i ew. jego bliskich) i zakończenie. Niby nic odkrywczego, a jednak muszę przyznać, iż książka mnie wciągnęła i to niesamowicie. Akcja rozgrywa się błyskawicznie, problemy mnożą się, ba one pączkują niczym drożdże, a bohater wiele razy znajdzie się w wielkim niebezpieczeństwie. Tylko z inteligencją głównego bohatera w pewnym momencie jest coś nie tak. Do końca nie rozumiał o co chodzi. Ja mniej więcej w połowie lektury domyśliłam się w czym rzecz, co się wydarzyło 6 lat temu. Chociaż nie przeczę, autorowi kilka razy i tak udało się mnie zaskoczyć. Trzeba Cobenowi przyznać, jest doskonałym twórcą wciągających czytadeł. Sześć lat póżniej gorąco polecam wielbicielom amerykańskich ksiażek akcji, osobom szukającym sprawnie napisanego zabijacza czas:).
Nie czytałam jeszcze nic Cobena, ale słyszałam o jego twórczości bardzo wiele dobrego. Widzę jednak że powyższa książka nie jest aż tak zachwycająca, więc jednak rozejrzę się za inną powieścią tego autora.
OdpowiedzUsuńTo nie tak, to dobra książka, doskonałe czytadło,ale sztampowa jeżeli chodzi o Cobena.
UsuńNie wiem dlaczego, ale Coben jakoś mnie nie kręci..może kiedyś się z nim przeproszę...;)
OdpowiedzUsuńKalka to dobre słowo, a jednak nie potrafię się Cobenowi oprzeć i też sięgam po jego każdą nową powieść. Choć najbardziej lubię te z Myronem i Winem.
OdpowiedzUsuńCobena biorę w ciemno <3 Ale przyznam Ci rację, że ma on określony schemat. Mi jak na razie się nie znudził, ale wiem, że to nastąpi :D
OdpowiedzUsuńMam i nie zawaham się jej przeczytać :P
OdpowiedzUsuńLubię twórczość Cobena, a Twoja recenzja jeszcze bardziej zaostrzyła mój apetyt. Na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuń