Wydawnictwo Literackie, Okładka miękka, 261 s., Moja ocena 5/6
Doskonała polska proza, doskonały debiut. To tak jednym zdaniem, a obszerniej...Wyborna i jakże prawdziwa opowieść o mega dysfunkcyjnej rodzinie.
Mamy poniemiecki dom, pięknie stojący w ogrodzie, mamy też rodzinę, tzn. jej członków. Bo rodzina (przynajmniej wg. mnie) to ludzie, którzy się kochają, szanują, ludzie, którym na sobie zależy, to bliskość i poczucie bezpieczeństwa oraz akceptacji. Tutaj tego wszystkiego brakuje.
Co zatem mamy? 2+1, przy czym każda z tych osób wyjątkowo nie pasuje do pozostałych. Rodzice zapatrzeni w siebie - malarka i lekarz psychiatra, wyjątkowo niedobrana para, każde lubi co innego, a dodatkowo nie lubią siebie. Ona nieobecna duchowo, wiecznie we własnym, wyimaginowanym świecie. On przekonany o swojej lekarskiej mocy, wręcz geniuszu, próbuje uzdrawiać ją seansami hipnotycznymi. Sami powiedzcie, co może wyjść z takiego połączenia?
Pomiędzy nimi miotająca się nastoletnia córka. Dziewczyna nie potrafi znaleźć bliskości ani z ojcem, ani z matką. Jednak w trakcie lektury wyczulam, że ojca i fizycznie i psychicznie bała się. Zdecydowanie bliżej jej było do matki. Ale czy w niej znalazła pomoc, zrozumienie?
Obserwujemy niezwykle trudne relacje. Na pierwszy rzut oka możemy się zastanawiać, skąd autorka wzięła przykład tak dysfunkcyjnej rodziny?! Po chwili zastanowienia dochodzimy do wniosku, że niestety, ale z życia. Wbrew pozorom wokół nas jest sporo tego typu rodzin, pardon...grup ludzkich, w których ludzie nie tylko nie pasują do siebie, ale wręcz się nienawidzą, krzywdzą i siebie i swoje dzieci.
Książka, choć niewielka objętościowo, aż kipi od emocji i to niezwykle trudnych emocji. Uczucia przebijają się przez kartki i ranią, nas (każdego czytelnika z innych powodów), jak i bohaterów.
Persymona to historia prosta, a jednocześnie skomplikowana, tak jak skomplikowane jest życie. Jednym może się ona podobać, innym nie, ale z pewnością nikogo nie pozostawi obojętnym. Wielu czytelników odnajdzie w niej niestety, ale echa własnego dzieciństwa.
Mimo trudnej, gorzkiej tematyki, zapraszam do lektury. Doskonały debiut Katarzyny Maicher.
Książka przeczytana w ramach wyzwania - Polacy nie gęsi
Wydaje mi się, że ta książka jest podobna do "Szopki", którą ostatnio czytałam, tam też mnóstwo trudnych emocji i też nie każdemu może się spodobać. Ale że mnie ostatnio ciągnie do cięższych książek, to "Persymonę" też przeczytam, jak się trafi okazja.
OdpowiedzUsuńBardzo gorzka tematyka. Nie rozumiem takich osób, które biorą ślub a potem ledwo siebie tolerują i cierpią potem niewinne dzieci, które mają uraz psychiczny do końca życia. Dlaczego tak musi być? Nie ogarniam tego.
OdpowiedzUsuńCo do samej książki, oczywiście rozejrzę się za nią, gdyż zawsze chętnie poznaje debiuty naszych rodzimych pisarzy.
Nie zwróciłabym na nią uwagi, ale po Twojej recenzji jestem skłonna po nią sięgnąć
OdpowiedzUsuńNa Persymonę czaję się już od dłuższego czasu, odkąd głośno o niej w sieci. ;)
OdpowiedzUsuńTakie emocjonalne książki lubię!
OdpowiedzUsuń