Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
▼
środa, 14 sierpnia 2013
Wywiad z Iwoną Mejzą...
Anne18
Czy Pani zdaniem kiedyś powstanie lub już powstał kryminał , który spodoba się wszystkim nawet najbardziej "wybrednym" fanom gatunku.
- Wszystkim trudno dogodzić, trudno przewidzieć czy to co pisarz wymyślił spodoba się ogółowi. Nawet najbardziej zawiła i inteligentnie skonstruowana intryga może wywołać u niektórych jęk zawodu. Zachwycamy się kryminałami Agathy Christie i Marty Grimes, Stiega Larssona i Lizy Marklund, sięgamy po książki Simenona śledząc wraz z Maigretem zmieniający się Paryż. Wędrujemy do Ameryki by podziwiać kunszt Perrego Masona, adwokata z powieści E.S. Gardnera. Wzruszamy się wracając po raz któryś z kolei do „Maltańskiego Sokoła”. Mogłabym tak długo wymieniać zapełniając nazwiskami i tytułami powieści kolejne kartki, a przecież wielbiciel Agathy Christie może nie lubić na przykład książek Raymonda Chandlera - klasyka gatunku, a zaczytywać się książkami Marka Krajewskiego czy Mendozy. Reasumując książki, które się mnie podobają, dla kogoś innego będą nie zasługującą na uwagę ramotką, dlatego nie wiem czy kiedyś powstanie kryminał budzący aprobatę u wszystkich czytelników.
Co poza tematyką powieści decyduje o tym kto obejmuje patronat medialny nad daną książką?
- Szczerze mówiąc nigdy się nad tym nie zastanawiałam ponieważ pozyskiwanie patronatów leży w gestii wydawcy. Myślę, że dużo zależy od tego z kim wydawca współpracuje i na pewno od tematyki książki.
Zapytam tak trochę kulinarnie. Jakie są podstawowe składniki dobrego kryminału, czego nie powinno w nim zabraknąć?
- Jednym z podstawowych składników kryminału jest nieboszczyk w różnej postaci, drugim interesująca fabuła, a trzecim dobrze zapętlona intryga. Ja dodałabym jeszcze charakterystyczne postaci, które będą się kojarzyły z daną książką, czy z serią kryminalną.
Pani Iwono wyczytałam, że Pani drugą pasją poza książkami jest fotografia .Dlaczego właśnie ona? I drugie powiązane ze zdjęciami pytanie. Czy jest coś rzecz/ osoba/ miejsce, które chciałaby Pani sfotografować a jeszcze nie miała takiej szansy ?
- Fotografuję od lat, nadal przechowuję Kodaka, którym robiłam pierwsze kolorowe zdjęcia Fotografowanie to zatrzymywanie chwili, sytuacji, miejsca. Tak jak w książce słowo, tak na zdjęciu obraz to zatrzymanie i próba przekazania emocji. Bardzo rzadko fotografuję ludzi, najczęściej architekturę, przyrodę i zwierzęta. Lubię fotografować niebo, zachwyca różnorodnością. Czy chciałabym coś konkretnego sfotografować? Jest wiele miejsc na świecie w których jeszcze nie byłam i nie wiem czy będę, ale jeżeli miałabym okazję to chciałabym sfotografować zamki nad Loarą. Kiedyś, głównie za sprawą książki „Pan Samochodzik i Fantomas”, pasjonowałam się ich historią.
" Wszystkie grzechy nieboszczyka" dlaczego właśnie taki tytuł nosi Pani książka?
- Tytuł przyszedł do mnie sam, gdy na serio zabrałam się za pisanie książki. Musiała mieć tytuł, który byłby kwintesencją tekstu. A że trafił mi się wyjątkowo grzeszny nieboszczyk …
Werka77
Czy wydanie książki jest w Polsce czymś bardzo trudnym? (chodzi o znalezienie wydawnictwa, które zechce wydać książkę).
- Proste to nie jest zwłaszcza jeżeli marzymy o wydaniu w dobrym, cieszącym się renomą wydawnictwie. Trudno mi powiedzieć jak wygląda procedura wydawania w wydawnictwach za pieniądze, czy ze współfinansowaniem, nie mam takich doświadczeń. Przeszłam klasyczną drogę od pomysłu, poprzez pisanie, ( o chwilach zwątpienia poniżej), poprawianie tekstu, aż do szukania wydawcy i czekania na odpowiedź. W grudniu 2010 roku skończyłam pisanie „Wszystkich grzechów nieboszczyka”, a mniej więcej od marca 2011 roku rozpoczęłam poszukiwania wydawcy. Wysłałam tekst mailem, ze streszczeniem i informacją o sobie do siedmiu różnych wydawnictw. Większość z nich nie odpowiedziała, dwa przysłały odpowiedź odmowną. Jedno zaproponowało wydanie książki w formie e-booka. Na odpowiedź z Wydawnictwa Oficynka czekałam szesnaście miesięcy. Gdy w lipcu 2012 roku zobaczyłam wiadomość od pani Jolanty Świetlikowskiej nie wierzyłam własnym oczom i czytałam ją kilka razy. Dlatego wiem, że czasami warto czekać.
Jak wiele w Pani książce zawarła Pani siebie?
- We „Wszystkich grzechach nieboszczyka” zawarłam przede wszystkim moje poczucie humoru, takie z odrobiną dystansu do rzeczywistości. Na pewno nie jestem Bożenką, powiem więcej, Bożenka jest moim przeciwieństwem ubrania na następny dzień przygotowuję tylko w sytuacjach wyjątkowych – wyjazdy, szkolenia, uroczystości towarzysko-rodzinne. Lubię zwierzęta, przez wiele lat miałam psy i koty, a kto mieszka ze zwierzętami ten wie kto w domu rządzi i jaki wtedy jest porządek.
Czy kreując bohaterów książki, wzorowała się Pani na ludziach Panią otaczających?
- Odpowiadając na to pytanie przytoczę historię z życia wziętą: „Wszystkie grzechy nieboszczyka” po kolei czytały moje najbliższe koleżanki, czytały dość szybko przekazując sobie tekst z rąk do rąk. I nagle zastój, a tekst Nieboszczyka u osoby z której zdaniem bardzo się liczę. Upłynął tydzień, dwa, pytam nieśmiało czy zaczęła czytać, może książka się jej nie podoba, wolę wiedzieć. W odpowiedzi usłyszałam, że remont, że czasu brak… dopiero po jakimś czasie dowiedziałam się, że koleżanka usiłowała dopasować postaci z książki do tych z naszego wspólnego otoczenia i dopiero gdy przestała się zastanawiać kto jest kim czytanie ruszyło z miejsca.
Czy pisząc książkę, miała Pani momenty zwątpienia, kiedy sądziła Pani, że nie dokończy swojego dzieła?
- O tak! „Wszystkie grzechy nieboszczyka” pisałam na raty. Najpierw był pomysł i około dwudziestu stron tekstu pisanego jeszcze na maszynie, potem w przypływie pracowitości założyłam zeszyt, w którym rozpisałam charakterystyki prawie wszystkich postaci występujących w książce i nadałam im imiona i nazwiska. Wszystkie wykorzystałam już przy ostatecznym pisaniu. Pisałam przez cały 2010 rok, zrywami, a mniej więcej od połowy tekstu systematycznie i prawie codziennie. Miałam chwile, a nawet całe tygodnie zwątpienia, zwłaszcza na początku, trudno było mi się zabrać do pisania, usiąść i poświęcić czas tylko książce, ale mobilizowałam się, a otoczenie, zwłaszcza moja mama, dopingowało mnie cały czas do pracy. Im więcej tekstu przybywało tym bardziej chciałam książkę skończyć.
Rozpoczynając pisanie pierwszej książki, od razu robiła to Pani z myślą o jej wydaniu, czy też robiła to Pani dla czystej przyjemności?
- Pisałam dla przyjemności, po to by sprawdzić czy potrafię utrzymać dyscyplinę pisania i stworzyć tekst, który ma więcej niż dwadzieścia stron. Wszystko co napisałam wcześnie kończyło się około dwudziestej strony, brakowało mi pomysłu na dalszy ciąg tekstu i brała górę typowa dla osób spod znaku Barana niecierpliwość.
Czy uważa Pani, że szkolne lektury zachęcają do czytania, czy też wręcz przeciwnie? Słyszy się nieraz, że młodzi ludzie często odrzucają taką formę rozrywki, a może problem leży właśnie tutaj?
- Szkolne lektury… ostatnio dowiedziałam się, że lekturą dodatkową w liceum jest książka Agathy Christie „I nie było już nikogo” kiedyś znana jako „Dziesięciu murzynków”, więc może nie jest tak źle? A tak serio, zajrzałam na stronę ze spisem lektur dla klas licealnych, niewiele się zmieniło od czasu gdy kończyłam szkołę. Widzę Sofoklesa i jego „Króla Edypa”, „Makbeta” Szekspira, moją ukochaną „Lalkę” Prusa i oczywiście „Mistrza i Małgorzatę” Bułhakowa. I wiele innych lektur o znacznym ciężarze gatunkowym. Dużo poezji. Może do poezji zraża pytanie: „ Jak myślicie, co autor miał na myśli?” i obowiązek udzielenia odpowiedzi zgodnie z podręcznikowymi wytycznymi. A może czytanie wybiórcze, ponoć niektóre lektury nie są czytane w całości tylko rozdziałami czy częściami potrzebnymi do analizy. Czytanie powinno być przede wszystkim przyjemnością, wtedy najdłuższy tekst nie znuży, a czytanie lektury stanie się jednym z ulubionych zajęć. Moim zdaniem lektury powinny być bardziej na czasie, nie ujmując nic kanonowi, młody człowiek potrzebuje książki, która pobudzi jego wyobraźnię, a nie będzie ją przerastała. Czytam od tak wielu lat, że wiem już iż na każdą książkę przychodzi odpowiednia pora. Książka przez którą nie byłam w stanie przebrnąć lata temu, teraz może stać się moją ukochaną lekturą, bo akurat teraz jestem w stanie ją odczuć i zrozumieć.
Co się zmieniło po wydaniu pierwszej książki? Czy były to ogromne emocje? Czy zaczęła być Pani rozpoznawana?
- Myślę, że nigdy nie zapomnę momentu, gdy przyszła do mnie paczka wypełniona moimi książkami. One były prawdziwe, namacalne, nie mogłam się nacieszyć ich widokiem i nawet zdjęcie mi mama na pamiątkę zrobiła. To było niesamowite uczucie! Nie zdawałam sobie sprawy z tego do jakiego stopnia zmieni się moje życie, przecież gdyby nie wydanie książki nie odpowiadałabym na taką masę pytań Nie dostawałabym maili od czytelników, to naprawdę ładuje akumulatory, gdy ktoś pisze, że mu się książka podoba, pyta kiedy następna. A rozpoznawalność? Mieszkam w niedużym mieście, wiele osób znam, nie stałam się rozpoznawalna jako pisarka, natomiast zdarza się, że ktoś się mnie pyta, czy to ja napisałam książkę, bo przeczytał na stronie naszej biblioteki, czy znalazł informację w necie.
Jak przyjmuje Pani krytykę? Czy jest ona budująca, czy też wręcz pogrążająca?
- Krytyka, a raczej krytykanctwo sprawia przykrość, natomiast krytyka merytoryczna, wnikliwa pozwala autorowi spojrzeć z innej perspektywy na książkę. Czasami zauważyć coś czego wcześniej nie dostrzegał. Poza tym bardzo szybko zrozumiałam, że wydając książkę muszę liczyć się także z jej oceną, nie zawsze miłą i przychylną. Wprawdzie recenzenci byli dla Nieboszczyka raczej łaskawi, a recenzje często bardzo zabawne i emanujące pozytywnym nastawieniem recenzenta do książki, ale były też recenzje mniej przychylne, ale merytoryczne. Z każdej wyniosłam jakąś naukę, wskazówkę.
Kwiatusia
Kiedy narodziła się u Pani chęć pisania? Czy w tej chwili spontanicznie chwyciła Pani za długopis, usiadła przed klawiaturą komputera; a może wróciła Pani do tego pomysłu po pewnym czasie?
- Piszę od dawna, pierwsze opowiadanie napisałam w siódmej klasie szkoły podstawowej, było straszne, ale przechowuję je do dzisiaj. Jak każda nastolatka pisałam wierszyki o miłości i oczywiście zawiedzionych uczuciach jeden z wierszy poświęciłam Napoleonowi Bonaparte, w tamtych czasach zaczytywałam się książkami historycznymi, a życiorys Cesarza znałam prawie na pamięć. Ten wiersz, trochę z przymrużeniem oka, znalazł się w mojej nowej książce „Wyszedł z domu i nie wrócił”. Jego książkowym autorem jest prowincjonalny bon vivant , nałogowy alkoholik i poeta Sebastian Kloc.
Co czuje autor który pisze ostatnie zdanie swojej książki?
- Ulgę i ciekawość co dalej, przynajmniej u mnie te dwa odczucia górowały po skończeniu „Wszystkich grzechów nieboszczyka” i sprawiły iż w trzy dni po napisaniu słowa „koniec” zaczęłam pisać kontynuację Nieboszczyka, tak byłam ciekawa jak sobie moi bohaterowie poradzą w dalszym życiu. Teraz jestem o nich spokojna.
Jeśli Pani najnowszy kryminał miałby zostać wydany w formie audiobooka i miałaby Pani możliwość wyboru czytającego – kto by to był?
- Lubię Piotra Fronczewskiego i myślę, że jego tembr głosu byłby idealny.
Czy pamięta Pani tytuł pierwszego kryminału, który Pani przeczytała?
- Pierwszą książką, z leciutkim wątkiem sensacyjnym był ”Szatan z siódmej klasy” przeczytałam go jako siedmioletnia dziewczynka. Czytałam prawie wszystkie książki dla dzieci i młodzieży, wiele z nich miało wprowadzony wątek kryminalny. Nie były to może bardzo skomplikowane, wielowarstwowe intrygi, ale wystarczyło by rozbudzić moją wyobraźnię. Potem przyszedł czas na kryminały Agathy Christie, teraz już nie pamiętam który przeczytałam pierwszy, a czytałam chyba wszystkie. Jednocześnie zaczytywałam się w książkach Joanny Chmielewskiej i Joe Alexa. To było bardzo dawno temu
Jaki kryminał wywarł na Pani największe wrażenie?
- Różne kryminały w różnym czasie wywierały na mnie ogromne wrażenie, to się stale zmienia. Kilka miesięcy temu uległam urokowi „Antykwariusza” Aleksandra Buszkowa. To perełka, do której napisania Autor przygotowywał się ponoć dwadzieścia lat. Styl, język, wyraziści bohaterowie i świetna fabuła, to wszystko sprawia, że do „Antykwariusza” i jego kolejnych części będę co jakiś czas wracać.
Czy pisze Pani teraz kolejny kryminał, jeżeli tak to proszę nam zdradzić kto będzie ofiarą :)?
- Piszę teraz kolejny kryminał z naprawdę dużą dawką humoru. Tym razem piszę w duecie z Aliną Polak, która jest z wykształcenia historykiem i to nasze wspólne zamiłowanie do historii uwidoczni się w książce. A zamordujemy… no cóż na razie nie ujawnię kogo, ale szykuje się niespodzianka.
Czy zamierza Pani pisać tylko kryminały? Czy inne gatunki powieści pojawią się w Pani twórczości?
- Lubię pisać kryminały, zwłaszcza takie z przymrużeniem oka, niezbyt krwawe, ale w planach mam także napisanie kryminału retro, do którego bardzo długo zbierałam materiały i powieści obyczajowej, której akcja rozgrywa się między Kresami a Galicją.
Czym jest dla Pani pasja? Czy wyobraża sobie Pani życie bez niej?
- Ludzie którzy mają pasję żyją podobno dłużej, a już na pewno pełniej, intensywniej. Nie wyobrażam sobie siedzenia z założonymi rękami i narzekania na wszystko. To strata czasu. Pasja sprawia, że nawet gdy zdarzy się kiepski dzień, a zdarza się i to dość często, gdy przyjdzie chwila zwątpienia i zniechęcenia, to i tak mamy po co żyć. Moją pasją jest pisanie, które niesamowicie rozwija i sprawia, że z każdym dniem uczę się czegoś nowego.
Sezon urlopowy w pełni więc proszę nam zdradzić jakie są Pani plany urlopowe? Czy jest jakieś miejsce do którego lubi Pani wracać?
- Plany urlopowe jeszcze przede mną. We wrześniu ukaże się moja nowa książka i wszystkie plany na razie jej podporządkowuję, dlatego poczekam z urlopem. Natomiast jednym z miejsc do których lubię wracać jest Barcelona. Lubię moje miasto, nigdy nie przeprowadziłabym się do dużej aglomeracji, chyba że na obrzeża, tłum mnie męczy i rozprasza. Wyjątkiem jest Barcelona, tam nie przeszkadza mi nic, ani tłum na ulicach, ani gwar. Spaceruję, odwiedzam ulubione miejsca, chłonę zapachy i kolory La Boquerii, na tym wielkim bazarze zawsze znajdę owoc, warzywo, czy owoce morza jakich wcześniej nigdy nie widziałam. W Hiszpanii czuję się wyjątkowo dobrze i swojsko.
Prowincjonalna nauczycielka
Co najtrudniej jest Pani opisać? Przed czym się Pani wzdraga? Do czego brak Pani słów? (to jedno, rozbudowane pytanie)
Najtrudniej… myślę, że okrucieństwo nagłej, brutalnie zadanej śmierci. W książkach, które dotychczas napisałam, a które powoli będą wydawane starałam się mordować niejako przy okazji, nie czyniąc z morderstwa głównego dania. Wzdragałabym się przed naturalistycznym opisem zadawania śmierci w męczarniach ( ćwiartowanie, skórkowanie, rozpłatywanie, zadawanie cierpienia i opis konania w mękach ), mnie wyczerpywałoby to psychicznie i sprawiałoby bezpośredni ból. Dlatego nie mam w planach książki pełnej okrucieństwa, chociaż nie neguję wartości takich książek, zwłaszcza jeżeli pisarz chce pokazać psychopatyczną osobowość zabójcy, złożoność jego psychiki. Tutaj trzeba umieć używać odpowiednich słów, by książka nie stała się swego rodzaju „instrukcją” dla potencjalnego zabójcy.
Anetapzn
Kiedy następna książka. Jaka ona będzie kryminał czy może powieść obyczajowa?
Następna książka „Wyszedł z domu i nie wrócił” ukaże się na początku września. To lekkiego kalibru kryminał, którego akcję ulokowałam w moim rodzinnym mieście – Oświęcimiu. Chciałabym, aby czytelnicy poznali trochę bliżej Oświęcim, jego zabytki, ulice i uliczki Starego Miasta, zapraszające do spacerów Planty nad Sołą i oczywiście miejsce szczególne – zabytkowy cmentarz parafialny- to na nim toczy się część akcji książki.
Gdzie jest Pani miejsce na ziemi. Czy w ogóle ma Pani takie?
Człowiek często szarpie się i poszukuje swojego miejsca na ziemi, zmienia miasta i kraje, zmienia otoczenie, porzuca rodzinę i znajomych. I nadal czuje się źle i nadal szuka. Jeżeli jesteśmy pogodzeni sami ze sobą, mamy poukładane relacje z najbliższymi, wtedy okazuje się, że wcale nie musimy daleko szukać, odkrywamy, że naszym miejscem na ziemi jest na przykład nasz dom rodzinny. Kiedyś częściej wyjeżdżałam, teraz mając wolny czas wolę popracować w ogrodzie, posiedzieć na ławce, odpocząć. Pomyśleć, popatrzeć na rośliny. Ławka stoi wśród ziół, pachnie mięta i rozmaryn, szałwia. Wokół kwitną niebieskie hortensje i wielokolorowe róże. Mój ogród mnie wycisza.
Na ile twórczość Joanny Chmielewskiej (którą także uwielbiam) miała/ma wpływ na pani książki. Bo, że ma to widać po „Wszystkich grzechach nieboszczyka”
- Musi mieć. Ja się wychowałam na książkach Joanny Chmielewskiej, Edmunda Niziurskiego, Zbigniewa Nienackiego. Wracam do nich, mam swoje ulubione, które otwieram na jakiejkolwiek stronie i czytam. Czytam dla przyjemności, dla odprężenia, żeby choć na parę godzin przejść w inny, książkowy wymiar. Dużo częściej wracam do dawnych książek pani Joanny: „Zwyczajne życie”, „Większy kawałek świata”, „Ślepe szczęście” – to Tereska i Okrętka, moje ukochane bohaterki. Oczywiście jedyny i niepowtarzalny „Lesio”, „Dzikie białko” i „Boczne drogi”. Długo można wymieniać. Z nowszych, ale nie całkiem nowych książek pani Joanny szczególnym sentymentem darzę „(Nie)boszczyka męża”, „Krowę niebiańską”, „Kocie worki” i „Byczki w pomidorach”. Jedyny, niepowtarzalny styl, humor sytuacyjny najwyższej klasy i bohaterowie, których się nie zapomina. Mam podobne poczucie humoru i chyba w podobny sposób obserwuję rzeczywistość, z dystansem i odrobinę przymrużonym okiem. I te moje obserwacje wykorzystuję przy pisaniu książek.
Książki Iwony Mejzy otrzymuje Kwiatusia. Proszę o przesłanie adresów w Polsce do wysyłki na email: anetapzn@gazeta.pl
Świetny wywiad. Gratulcje
OdpowiedzUsuńInteresujący wywiad.
OdpowiedzUsuńGratuluję wywiadu. Dziękuję autorce za odpowiedzi na moje pytania.
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję za tak interesujące pytania :) Odpowiadanie na nie było dla mnie przyjemnością. Pozdrawiam wszystkich czytających :)
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję za tak interesujące pytania :) Odpowiadanie na nie było dla mnie przyjemnością. Pozdrawiam wszystkich czytających :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad :)
OdpowiedzUsuńOgromnie Dziękuję za wyróżnienie! :) Bardzo się cieszę :)
Pozdrawiam serdecznie