Strony

środa, 30 stycznia 2013

Zatopione miasta - Paolo Bacigalupi

Wydawnictwo Literackie, Okładka miękka, 416 s., Moja ocena 5,5/6
Przyznam się, że jestem po lekturze w lekkim szoku. W szoku, ponieważ jako przeciwnik fantastyki nie liczyłam zupełnie na to, że książka aż tak przypadnie mi do gustu, a przypadła i to bardzo.
Autor zabiera nas w niedaleką przyszłość do wyniszczonej przez kataklizmy Ameryki. Nic tam nie jest takim, jakie było wcześniej, rządzą wszechobecne terror i przemoc. Olbrzymi niegdyś kraj padł łupem niezliczonych partyzantek, które pod wzniosłymi hasłami walki o wolność nieustannie ze sobą rywalizują. O amunicję. Jedzenie. I niewolników. Dawniej potężne państwo nie istnieje, jest podzielone, wyniszczone, straszne. Ameryka jest nędznym, wyniszczonym, zapomnianym przez Boga kawałkiem ziemi.
Poznajemy głównych bohaterów, młodych ludzi o imieniu Mahlia i Mouse. Są oni ścierwami wojny - sierotami, które uciekają z tytułowych Zatopionych Miast do dżungli. Szukają spokoju, wytchnienia, schronienia, bezpieczeństwa. 

Schronienie znajdują u doktora Mahfouza, idealisty, który wciąż wierzy, że w każdym człowieku drzemie dobro. Jednak na ich drodze staje Tool – zmutowany genetycznie żołnierz, czyli człowiek z domieszką zwierzęcego (tygrysa, psa i hieny) DNA. Młodzi ludzie znajdują się w potrzasku. Prawdziwy koszmar, walka o przeżycie dopiero przed nimi
Świat młodych ponownie obraca się w ruinę. Mouse trafia do niewoli - żołnierze werbują go siłą do swego oddziału, a Mahlia staje przed dylematem: uciekać ku wymarzonej wolności, czy ryzykować życie i ratować przyjaciela?
Co zwycięży? Przyjaźń i lojalność czy chęć przetrwania za wszelką cenę, nawet za cenę przyjaźni?
Książka jest świetna i ma wiele plusów. Przede wszystkim niesamowicie szybkie tempo i wciągającą akcję. Prawie od początku lektury znajdujemy się w samym centrum wydarzeń i tak jest już do końca. Tempo jakie autor nadał akcji od pierwszych stron utrzymuje się na tym samym poziomie i gna na złamanie karku.

Zatopione miasta czyta się doskonale, język jakim operuje autor jest żywy, niezwykle barwny, są sceny gdy jest niezmiernie brutalny, ale tylko wtedy gdy wymaga tego akcja.
Bacigalupi nie stroni też od opisów realiów w jakich znajdują się bohaterowie, realiów wyniszczonej kataklizmem Ameryki. Opisy wierzcie mi są niezwykłe, plastyczne i wzbudzają strach oraz radość, że my się tam nie znajdujemy.
Bardzo dużym atutem są bohaterowie. Od początku kibicowałam młodym ludziom, trzymałam za nich kciuki. Ta część, która ich bezpośrednio dotyczy jest niezwykle emocjonalna. Niesprawiedliwość, której doświadczają, lęk, obawy i bezsilność są na porządku dziennym.
Doskonała lektura z mądrym przesłaniem. Od razu zaznaczam, że nie jest to jakieś ckliwe pitupitu o człowieczeństwie, uczuciach wyższych etc. Nie jest to też książka epatująca brutalnością. Ot mądra, niezwykle wciągająca, napisana barwnym językiem opowieść o...wszytkim w zasadzie, a najbardziej o najważniejszych wartościach. i może dlatego (w połączeniu z doskonałym piórem autora i barwnymi opisami) tak mi się spodobała. No, bo jak można wytłumaczyć, że osoba (czyli ja), która fantastyki nie tknęłaby kijem zachwyca się Bacigalupim. Moze dlatego,  że to dobry pisarz i dobra książka...

Reasumując, dawno nie czytałam tak doskonałej powieści, polecam.
Gorąco zachęcam do lektury, nawet takich przeciwników fantastyki jak ja.

17 komentarzy:

  1. Aneta! Jestem w szoku... Nie sądziłam, że znajdę u Ciebie TAKĄ książkę:-) Ja "Zatopione miasta" mam w planach bliższych niż dalszych, ale najpierw chciałam przeczytać "Złomiarza", który jest pierwszą częścią tego cyklu (o ile to jest cykl...). Ktoś wpadł w Polsce na genialny pomysł, by wydać najpierw tom drugi, a pierwszy ukazuje się dopiero teraz, i to w innym wydawnictwie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas dużo książek jest wydawanych od strony..wiesz czego.
      Sama jestem w szoku. No na prawdę, albo na starość człowiek się zmienia i jego gusta literackie takoż, albo przez chorobę mi padło trochę na szare komórki :) Ale serio, książka jest świetna. Gorąco polecam.
      Nie mam doświadczenia w lekturze fantastyki utopijniej czy nie (czy jak to tam się zwie),ale ta książka bardzo mi się podobała. Dałam szczerą ocenę.

      Usuń
    2. Ja właśnie czekam, aż MAG wyda "Złomiarza" bo chcę przeczytać w kolejności. Ta książka musi być na prawdę dobra skoro trafiła do osoby, która za fantastyką nie przepada :)

      Usuń
  2. Taka dobra opinia, że aż grzech olać tę powieść. Dodam na pewno do biblioteczki "Chcę przeczytać" i przy najbliższej wizycie w empiku (albo bibliotece :) chętnie się rozejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja odkrywam fantastykę od niedawna, nie licząc książek o wampirach bo te kocham od dawna. Podobają mi się niektóre tytuły Lema, a teraz Honorata zaraża mnie Hodderem i Jadowską. Hodder świetny, nie sądziłam, że aż tak mi się spodoba. Bacigalupi to raczej nie dla mnie, nie przepadam za wizjami kataklizmów, walki o przetrwanie itd. zarówno w książkach jak i filmach.
    Mnóstwo książek w Polsce wydawanych jest od któregoś kolejnego tomu, np. Valerio Varesi zaczęli od 5 tomu, Indridasona od 3 i tak mogę mnożyć przykłady.
    Też się pochorowałam, więc łączę się z Tobą w cierpieniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja uwielbiam wszelkie pożary, spadające meteoryty, zlodowacenia, klęski...)

      Nie wiem czym spowodowane jest takie wydawanie książek od któregoś tomu...czy ktoś to potrafi wytłumaczyć?

      Usuń
    2. Powiedziałabym że to kwestie finansowe, biorą ten tom który się najlepiej sprzedał zagranicą, a jak się sprzeda w Polsce, zachęci czytelników to wezmą resztę. Albo po prostu wydają te tomy, które są najtańsze u wydawcy. Albo po prostu tak im się podoba. Ja na przykład uwielbiam książki Chelsea Quinn Yarbro z cykl hrabia Saint - Germain. Wydaje je Rebis, i tak książek jest coś koło 15 jak do tej pory, a oni wydali dotychczas 5 ale w kolejności następującej, tom 1, tom 2, tom 3, tom 8, tom 11. No i bądź tu mądry, na szczęście można je czytać nie po kolei, ale nie zmienia to faktu, że kolejność wybrali dowolną.

      Usuń
  4. Jako zagorzała zwolenniczka fantastyki mówię tej książce zdecydowane "Tak"! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aneto, cóż za recenzja! Przeczytałam z przyjemnością, kto wie, może złapiesz bakcyla?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja za fantastyką nie przepadam.Ledwo przebrnełam przez trylogię Chattama,tematyka podobna,do tej,która opisujesz.Obecnie zaczęłam DALLAS"63 Stephena Kinga

    OdpowiedzUsuń
  7. ha! wiedziałam, że Ci się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja coraz bardziej patrzę na fantastykę łaskawym okiem :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. do fantastyki też nie mam przekonania i podchodzę do niej bardzo nieufanie, ale skoro tak zachwalasz i polecasz, możne w końcu się przemogę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam lekkiego hopla na punkcie książek/filmów o kataklizmach, ale recenzja brzmi tak kusząco, że grzechem byłoby nie skorzystać!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Fantastyka, to nie moja bajka, co stale podtrzymuję, jednakże Twoja recenzja ma w sobie coś zachęcającego. Wydaje mi się, że byłabym usatysfakcjonowana po tej lekturze.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam antyutopie więc ta książka jest idealna dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.