Wydawnictwo Magnum, Okładka twarda z obwoluta, 490 s., Moja ocena 6/6
Nie, nie przeczytałam książki dzisiaj od rana. Podczytywałam ją za to przez ostatnie kilka tygodni fragmentami, nawet nie rozdziałami, tylko fragmentami. Lekturę skończyłam w ub. tygodniu, a kiedyś w końcu trzeba napisać recenzję, padło więc na dzisiejsze popołudnie.
Wspomniałam, że książkę czytałam fragmentami.
A tak, podział, jaki zastosował autor książki na rozdziały, a w zasadzie działy tematyczne, obejmujące dany czasokres w historii rzymskiej, nie miały dla mnie w trakcie lektury żadnego znaczenia, podobnie jak w trakcie pobytu w Wiecznym Mieście nie mają znaczenia wytyczone trasy zwiedzania. Ba, ja je wręcz ignoruję i to celowo. Dlaczego? Otóż cały niezaprzeczalny urok i magia tego miasta polegają na..snuciu się po nim, z pozoru bezcelowym, a jednak celowym wałęsaniu się śladami mniej lub bardziej sławnych mieszkańców Rzymu.
Przez ostanie kilka tygodni spacerowałam więc z Hughsem po Rzymie, raz było to miasto z okresu Republiki, innym razem miasto faszystowski, a kolejnego wieczoru miasto Berniniego czy Oktawiana Augusta.
W Rzymie byłam kilkanaście razy, ale grubą przesadą byłoby napisanie, że znam to miasto dobrze, ja go nie znam nawet w stopniu zadowalającym, ponieważ Rzym trudno poznać. Miasto ma tyle różnych twarzy, że każdego zadziwi. Jedną z tych twarzy pokazuje nam właśnie Robert Hughes.
Możecie zapytać kim jest Robert Hughes (u nas to nazwisko jest chyba stosunkowo mało znane)?! Niestety, ale był, ponieważ zmarł 06.08.2012r. Był australijskim historykiem sztuki, krytykiem pracującym dla tygodnika Time, producentem programów tv, pisarzem. U nas kilka lat temu ukazała się świetna biografia Goyi tego autora. Kto nie czytał, zachęcam, doskonale napisana.
Hughes napisał także kilka innych książek, mam nadzieję, że z biegiem czasu zostaną one wydane w Polsce.
Ale wracajmy do Rzymu. Długo zastanawiałam się, czy można książkę nazwać monografią. Bo czymże jest monografia? Znana mi definicja podaje, że monografia to praca naukowa omawiająca jakieś zagadnienie w sposób wyczerpujący.
Czy Hughes omówił zagadnienie w sposób wyczerpujący? I tak i nie.
Nie, ponieważ w przypadku Rzymu nie da się tego miasta omówić nawet w dziele składającym się z kilkunastu tomów. Miasto ma tyle twarzy i warstw, że każdy, kto twierdzi, że zagadnienia Rzymu omówił wyczerpująco, albo doskonale znam miasto jest w błędzie.
Tak, ponieważ Hughes w stopniu wystarczającym (w moim odczuciu) omówił dziedzinę, która była jego pasją, czyli historię sztuki. Rozpoczynając lekturę książki wiedziałam kim był jej autor i odrobinę obawiałam się, czy nie skupi się zbytnio na historii sztuki. Moje obawy były jednak bezzasadne.
Co prawda spacer po mieście, na który nas zaprasza wiedzie między różnorodnymi zabytkami, o których z pasją opowiada, ale wiele miejsca w książce zajmuje także historia samego miasta, historia zmagań o jego potęgę, historia ludzi, którzy na przestrzeni ponad 2700 lat tworzyli Wieczne Miasto.
Często razem z autorem idziemy na miejscowy targ, pijemy aromatyczną kawę wśród historycznych budowli, zachwycamy się feerią barw i obrazów, czyli robimy to co w Rzymie jest kwintesencją rozkoszowania się tym miastem. Towarzyszami naszych wędrówek są postacie, które tworzyły historię miasta, a więc: gladiatorzy, cesarze, papieże, politycy, artyści. Poznajemy Rzym od mitycznych jego korzeni po czasy nam współczesne.
Portrety ludzi, czasów i miasta nakreślone są w fascynujący sposób, ostrym piórem z nutką niebanalnego poczucia humoru, a często i sarkazmu.
Hughes po raz kolejny uwiódł mnie wspaniałą erudycją, znajomością tematu i pasją z jaką opowiada o historii jednego z najwspanialszych miast świata.
Książkę można więc uznać zarówno za monografię, jak i za niebanalny, niezwykle mądry i wartościowy przewodnik po Rzymie. Uzupełnieniem doskonałej treści są liczne piękne zdjęcia.
Dla osób interesujących się Rzymem, historią, historią sztuki, architekturą, życiem lektura tej książki jest wręcz obowiązkowa.
Cóż mogę jeszcze dodać? Myślę, że na koniec najodpowiedniejszy będzie fragment epilogu książki:
Rzym nie powstał z dnia na dzień i nie da się go pojąć w ciągu jednego dnia, tygodnia, miesiąca, ani roku - bez względu na to, ile czasu się na to poświęci: dziesięć lat czy tyle, ile trwa objazd miasta z przewodnikiem. Dlatego czujemy tu swoją małość, i o to chodzi. Ale zarazem czujemy swą wielkość, ponieważ wszystkie wspaniałości miasta stworzyli przedstawiciele naszego gatunku. Nie macie wyboru: musicie pojechać do Rzymu z całą pokora godząc się na to, że za każdym razem tylko kilka fragmentów miasta odsłoni wam swe oblicze, a niektóre nie uczynią tego nigdy.
I ja się z tym zgadzam w pełni. W wakacje jedziemy po raz kolejny do Włoch i po raz kolejny na kilka dni zawitamy do Rzymu. Już nie mogę doczekać się tej wyprawy.
Was także zachęcam do wyjazdu do Rzymu i lektury tej wspaniałej książki. Wierzę, że oczaruje was ona tak samo, jak mnie. Zapraszam do Rzymu...
Rzym marzy mi się już od wielu lat dlatego tę książkę przeczytałabym z dużym zainteresowaniem. Nie wyobrażam sobie książki która byłaby w stanie wyczerpująco opisać to miasto więc akurat to zupełnie mi nie przeszkadza. I aż zielenieję z zazdrości że będziesz miała okazję zobaczyć to miasto :-)
OdpowiedzUsuńLiczyliśmy ostatnio z mężem i to będzie nasza 10 wizyta w tym mieście wspólna, a ja przed ślubem byłam w Rzymie kilka razy. Taka praca i pasja jednocześnie:)
UsuńRelację macie na blogu zapewnioną:)
A do sięgnięcia po książkę gorąco zachęcam.
Zazdroszczę ci, że mogłaś zobaczyć Rzym na własne oczy. Ja od dawna marzę o tym, aby odwiedzić to miasto. Wybiorę się w takim razie wirtualnie do Włoch sięgając po powyższą książkę.
OdpowiedzUsuńChętnie porównam "naoczne" wrazenia z tymi książki :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Rzym! Mogłabym tam być co roku :) Po książkę sięgnę na pewno.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, zainteresowały mnie obie pozycje:)
OdpowiedzUsuńNa pewno się nie zawiedziesz. Hughes świetnie pisze.
UsuńOD jakiegoś czasu mam tę ksiązkę na oku i chyba trzeba będzie kupić...
OdpowiedzUsuń