Wydawnictwo Naukowe PWN, Okładka twarda, 464 s., Moja ocena 6/6
Rok 1918, Polska właśnie odzyskuje po latach zaborów wymarzoną, wywalczoną niepodległość, cały naród ogarnia entuzjazm. Tzw. dwudziestolecie międzywojenne to okres rozmachu, odbudowy ojczyzny, zabaw, bankietów i...czegoś o czym rzadko się mówi i pisze, a o czym fascynującą książkę napisała Monika Piątkowska. Chodzi mi o życie przestępcze, które istnieje przecież w mniejszym lub większym zakresie w każdym kraju, a przy dysproporcjach majątkowych i społecznych, które w latach 20. i 30.XX w. istniały w Polsce, było w rozkwicie. Królami tego życia byli kasiarze (vide Kwinto z filmu Vabank:)), złodzieje, mordercy, oszuści, porywający bagaże podrostki, prostytutki i włamywacze. Kwitł handel ludźmi, miały miejsce tragedie ekonomiczne, afery seksualne czy wyrafinowane oszustwa podatkowe. Nie tylko w Ameryce działał osławiony Al Capone, my takich Alów w Polsce także mieliśmy i to spora grupkę.
Jeżeli w międzywojennej Polsce kobieta lub mężczyzna decydowali się na karierę zawodowego przestępcy, w tym samym momencie stawali się członkami zupełnie innego, odrębnego świata. Jego tajemne życie toczyło się w osobnych dzielnicach, domach, określonych porach dnia.
W ciemnych zakamarkach ulic przedwojennej Polski (jak pisze autorka) czaiły się straszliwe kreatury, na drogach grasowały gangi brutalnych porywaczy i rabusiów, a ich śladem podążała niestrudzona policja. Gazety donosiły o drastycznych morderstwach - niektóre, jak słynna sprawa Gorgonowej (chyba każdy kojarzy film lub książkę), do dziś pozostały niewyjaśnione.
Poznajemy sposoby obrabiania klienta przez doliniarzy czyli ówczesnych kieszonkowców i dowiadujemy się, że przeciętny mieszkaniec dużego polskiego miasta narażony był na obrobienie w zasadzie wszędzie i w każdym czasie. Okradano wszystkich: bogatych i biednych, swojaków i obcych, miejscowych i wracających z wygnania rodaków. Doliniarz nie znał litości. Powodów, które sprawiały, że doliniarstwo było doskonałym zawodem było kilka, do głównych należały – łatwość uzyskania satysfakcjonujących dochodów w szybkim tempie, oraz ogólnoświatowy kryzys w latach 30., który stworzył sporą grupę ludności ubogiej także w Polsce.
Osobną grupą byli przestępcy wyciągający pieniądze z... kościelnych puszek, a czynili to przy pomocy pióra umaczanego w...smole. A tak!!! Pomysłowość ówczesnych złodziei nie znała granic.
Kieszonkowcy posługiwali się np. sygnetami z wmontowanymi w nie żyletkami, co znacznie ułatwiało rozcinanie kieszeni czy kobiecych torebek. Operowali w miejscach, gdzie zawsze było tłoczno, często w parach, by od razu przekazać łup koledze, nie narażając się na wpadkę.
Powszechne było okradanie pasażerów tramwajów przy użyciu fałszywej ręki na temblaku (operowano wtedy jedną ‘wolną’ i nikt nie podejrzewał inwalidy), czy usypianie bogatych pasażerów kuszetek, częstowanych nasączonymi odpowiednim środkiem papierosami.
Sporą grupę przestępczą i do tego bardzo prężnie działającą tworzyli ówcześni kasiarze. Po obejrzeniu filmu Vabank czy Halo Szpicbródka, każdy z nas ma swoje wyobrażenie typowego, przedwojennego, polskiego, niezwykle honorowego kasiarza. Jacy kasiarze byli naprawdę, jak to wyobrażenie ma się do przedwojennej rzeczywistości? Tego dowiecie się po lekturze książki, gwarantuję, że będziecie zaskoczeni.
Sporo miejsca autorka poświęca także paniom i pannom uprawiającym najstarszy zawód świata, szczurom, lipkarzom, pajęczarzom i szopenfeldziarzom? Kim są ci ostatni? Tego nie zdradzę, rozwiązanie zagadki w książce.
Jeżeli chodzi o damy do towarzystwa, vel panie uprawiające najstarszy zawód świata, to ta grupa hmmm...zawodowa omówiona jest przez autorkę bardzo szczegółowo. Dzieliła się m.in. na tradycyjne prostytutki, fordanserki, girlsy, grandesy. Omówione są także ówczesne przybytki rozkoszy i zwyczaje tzw. opiekunów, którzy przejmowali cały zarobek dziewcząt, potrącając im astronomiczne sumy za jedzenie i utrzymanie.
Bardzo ciekawie opisane są metody pracy szalbierców ulicy, czyli robota na zasadzie...kup pan brylant:). Mimo wyczulenia społeczeństwa na ulicznych oszustów, przedwojenni uliczni kanciarze radzili sobie doskonale. Była to najliczniejsza i najbardziej uciążliwa grupa przestępców. pracowali na ulicach, placach, rynkach i podwórkach biednych domów. Śmiać mi się chciało, gdy czytałam o panach/paniach, którym brakło na chleb, bilet do domu, matkach zbierających na mleko dla dzieci, każdy z nich miał w zanadrzu wzruszającą do łez historyjkę swojej niedoli...znacie to skądś?
W książce znajdziemy także rozdział o specyficznych przestępstwach biedoty oraz świecie przestępczym na wsi i chodzi tu o większego kalibru akcje, niż kradzież przysłowiowej kury.
Cała książka bardzo mnie zaciekawiła, duża część rozdziałów rozbawiła, ale był jeden, który wyjątkowo mnie zasmucił, a traktujący o przestępstwach związanych z dziećmi. Na porządku dziennym w ówczesnej Polsce było niestety porzucanie i mordowanie dzieci (szczególnie noworodków) i ich wykorzystywanie seksualne, oraz handel dziećmi. Duża część przestępstw popełnianych na dzieciach wynikała po prostu z biedy oraz wstydu, że panna posiada nieślubne dziecko.
Po lekturze książki na pewno będziecie zdziwieni, że my, społeczeństwo XXI w. nie jesteśmy w stanie już nic nowego wymyślić. Jeżeli chodzi o fach przestępczy to za Moniką Piątkowską powtórzę, że prawdziwe jest w 100% powiedzenie, iż potrzeba matką wynalazków. Przedwojenny polski przestępca był niezwykle pomysłowy. W trakcie lektury wiele razy będziecie zdziwieni pomysłami, na jakie taki delikwent wpadał.
Przekonacie się także, jak okrutni wobec siebie potrafili być ludzie.
Ale nie tylko przestępców i wykolejeńców przedstawia nam autorka. W sposób bardzo ciekawy opisuje także drugą stronę barykady, czyli władzę, policję, która to choć początkowo niezwykle nieudolna (bo gdzie mieli się niby swojego fachu nauczyć) z biegiem lat i wraz z przybywaniem ilości przestępstw, a więc i doświadczenia, nabiera ogłady, szlifu w swoim fachu i coraz sprawniej łapie przestępców. Niektóre zachowania i akcje policjantów mogą wzbudzać w nas pusty śmiech, ale takie były czasy, taka była rzeczywistość.
Autorka z pasją detektywa odkrywa mroczne historie karty z przedwojennej Polski. Często dramatyczne, ale czasem również zabawne. To porywająca opowieść o obyczajowości półświatka, którą czyta się jak najlepszy kryminał i wspaniała wycieczka w międzywojenną przeszłość z niestrudzonym i bardzo dociekliwym cicerone, jakim bez wątpienia jest Monika Piątkowska.
Poniżej dwie z ogromnej ilości ilustracji, rycin, fotografii banknotów, narzędzi zbrodni, przedwojennych listów gończych etc., które znajdują się w książce.
Książkę czyta się błyskawicznie przede wszystkim ze względu na niesamowicie ciekawą, wręcz fascynującą treść, ale także ze względu na fakt, iż dużo miejsca zajmują w/w zdjecia, ryciny.
Poniżej prezentuję 2 przykładowe strony z książki.
Gorąco zachęcam do lektury, tematyka niebanalna, świetnie zaserwowana, doskonała pozycja pod względem edytorskim (piękne i trwałe wydanie), perfekcyjne dopracowanie merytoryczne (od razu rzuca się w oczy, jak wiele pracy musiała wykonać autorka, żeby zgromadzić wszystkie fakty i materiały), wiele ilustracji i bardzo dużo ciekawostek. Wszystko to sprawia, że jest to niezwykła książka, do której z pewnością wiele osób będzie wracać i którą warto mieć w swojej biblioteczce.
Monika Piątkowska - pisarka, reporterka i felietonistka. Urodziła się w Krakowie, tam też ukończyła nauki polityczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Autorka powieści "Krakowska żałoba", której akcja obejmuje niemal sto lat życia miasta, a także zbioru opowiadań "Nikczemne historie" osadzonych w świecie przestępczym fin de siècle i międzywojnia. Obie pozycje są wynikiem jej długoletniej fascynacji zbrodnią i życiem codziennym na przełomie XIX i XX wieku.
Uwielbiam ten okres. Pochłaniam książki Kopra o XX - leciu Międzywojennym, mam książkę Barbasiewicz i zamówiłam już sobie Piątkowską. Bardzo ciekawy okres w Polsce przede wszystkim ze względu na obyczaje i zmiany, a także pewien bon - ton, który obecny był nawet w 'zawodzie' przestępcy:)
OdpowiedzUsuńTak, teraz nawet złodziej nie ma honoru,a wtedy miał.
UsuńZ przestępczością w okresie dwudziestolecia międzywojennego kojarzy mi się początek "Znachora" - niebezpiecznie było po niektórych knajpach chodzić ;-)
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na tę książkę, uwielbiam takie klimaty:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę to przeczytać! Uwielbiam takie tematy. Mogę ci polecić książkę prof. Widackiego "Stulecie krakowskich detektywów" - napisana w podobnym stylu co opisywana przez ciebie książka. :) Okazuje się, że w XIX wieku doszło w Krakowie do ewenementu na skalę światową - mordowały tylko kobiety :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że mi poleciłaś książkę, poszukam na pewno.Mojego męża też zainteresuje (prawnik), wyznaje on mega irytującą mnie teorię, że kobiety są gorsze od mężczyzn. No comments:)
UsuńO kurczę, jak ja mogłem nie wiedzieć o istnieniu tej książki... Pędzę zamawiać, koniecznie muszę ją mieć w swoim zbiorze :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie. Świetna pozycja.
UsuńZnalazłaś świetną książkę nadającą się na prezent...ciekawa recenzja - jak zwykle:)
OdpowiedzUsuńhahaha, od czasu gdy otwarto supermarkety - to się właśnie pojawiło dużo szopenfeldzarzy!
Książka jest rzeczywiście świetna na prezent- ciekawa i to bardzo, niebanalna i pięknie wydana.
UsuńJestem książką zainteresowana. Poprosiłam nawet o nią do recenzji, zobaczymy jak będzie :)
OdpowiedzUsuń