Strony

niedziela, 11 maja 2025

Codzienność i groza. Trzecia Rzesza w 1943 roku - Oliver Hilmes

 



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6

Oliver Hilmes w swojej książce podejmuje się zadania, które, przynajmniej na pierwszy rzut oka, wydaje się niemal niemożliwe. Autor podjął się sportretowania codzienności społeczeństwa żyjącego w samym centrum jednej z najpotworniejszych dyktatur w dziejach ludzkości. Obrazy ukazane przez autor dzieją się w momencie, gdy faszyzm zaczyna tracić grunt pod nogami, ale nie przestaje jeszcze zabijać. Efekt? Poruszająca, wielowymiarowa, miejscami wręcz duszna książka, która pozwala zrozumieć, jak życie toczyło się dalej w rzeczywistości, w której zło było wszechobecne, lecz nie zawsze oczywiste.
Hilmes sięga po postać Karlroberta Kreitena, młodego, utalentowanego pianisty, który w innej epoce zapewne zapełniałby sale koncertowe Europy. Ale w Niemczech roku 1943 za jedno nieostrożne zdanie, wypowiedziane w złym miejscu i przy złych ludziach, płaci najwyższą cenę. Śmierć Kreitena, wykonana z zimnym okrucieństwem nazistowskiego aparatu sprawiedliwości, stanowi ramę dla tej opowieści. I choć Kreiten nie dominuje narracji, jego historia wraca jak refren. Przypomina ona o tym, jak cienka była linia między życiem a zagładą.
Największą siłą książki jest jednak forma. Hilmes nie proponuje jednolitej narracji. Zamiast tego tworzy swoistą mozaikę. Śledzimy równolegle losy różnych ludzi: od prostych obywateli, przez artystów i dzieci, po funkcjonariuszy partii. Niektórzy z nich starają się tylko przetrwać. Inni, mniej lub bardziej świadomie, wspierają system i terror. Jeszcze inni próbują się mu przeciwstawiać, choć z góry wiedzą, że ich szanse są znikome.
Jest tu też miejsce na sceny z życia kulturalnego, np. koncerty, premiery filmowe, wieczory taneczne. Ale pod tą powierzchnią tętni groza. Obok koncertów na porządku dziennym są: donosy, egzekucje, coraz częstsze naloty bombowe, groźby przesiedleń i represji. Hilmes pokazuje, że życie w Trzeciej Rzeszy nie było jednym wielkim marszem z pochodniami. Było ono przede wszystkim mieszaniną strachu, przyzwyczajenia, oportunizmu i desperackiego trzymania się pozorów normalności.
Jednym z najbardziej porażających aspektów książki jest zestawienie dwóch światów: tego, w którym ludzie spacerują po parkach, jedzą ciasto w kawiarniach i śmieją się przy radiowych audycjach, oraz tego, w którym Żydzi giną w obozach zagłady, więźniowie polityczni wiszą na szubienicach, a dzieciom wyjaśnia się, że „zwycięstwo jest blisko”.
Hilmes nie moralizuje. Fakty i przemyślana kompozycja mówią same za siebie. Autor pokazuje, jak totalitaryzm przenikał codzienność, jak stawał się niemal przezroczysty, jak zabijał nie tylko fizycznie, ale też moralnie, znieczulając społeczeństwo na przemoc, zmieniając obywateli w biernych obserwatorów, a czasem i współsprawców.
Rok 1943 był momentem przełomowym. Klęska pod Stalingradem, rosnąca frustracja społeczeństwa, a jednocześnie niegasnąca nadzieja wielu Niemców na „ostateczne zwycięstwo”. To napięcie jest wyczuwalne na każdej stronie książki. Hilmes znakomicie ukazuje, jak nieprzewidywalność i sprzeczności tego roku odbijały się na psychice ludzi. Z jednej strony Goebbels ogłasza „wojnę totalną”, z drugiej strony kina wciąż pełne są widzów, a hity filmowe mają przywracać narodowi nadzieję.
Świetna, poruszająca, wręcz szokująca książka z genialnie nakreślonymi postaciami. Dzięki świetnemu warsztatowi narracyjnemu, każda z postaci, nawet epizodycznych, zostaje w pamięci czytelnika na długo.
Codzienność i groza... to coś znacznie więcej niż książka historyczna. To poruszająca refleksja nad tym, jak zło potrafi wkradać się w codzienne życie, jak łatwo człowiek może się do niego przyzwyczaić – i jak dramatyczne są skutki, gdy odwaga przestaje być opłacalna. Warto pamiętać, jak kruche jest to, co dziś nazywamy normalnością.. Warto to mieć na uwadze, szczególnie gdy obok nas zło podnosi znowu głowę. Pamiętajmy, Auschwitz nie spadło z nieba. Zdecydowanie polecam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.