Wydawnictwo HarperCollins Polska, Moja ocena 3/6
Gdy widzę książkę, której autorką jest Karin Slaughter wiem, jestem przekonana, iż będzie ostro, mocno i krwawo. Tak myślałam dopóki nie sięgnęłam po Fałszywego świadka. Niestety, ale ta książka jest przeciętna, bardzo przeciętna. A szkoda. Fabuła bardzo dobra, pióro Slaughter także.
Tylko całość odrobinę zbyt banalna. Znam wszystkie książki Karin Slaughter, wiem, że potrafi pisać bardzo dobrze. Tym razem jednak czegoś zabrakło. Niby wszystko jest ok, ale...
Leigh Collier kobieta ze szczęśliwym i poukładanym życiem, adwokatka, pewnego dnia stanie przed życiowym dylematem - mieć czy być, bronić klienta oskarżonego o gwałt, czy za wszelką cenę starać się uratować siebie i oddalić przeszłość. Iście szekspirowski dylemat.
Fabuła niby banalna, ale przy odrobinie dobrej woli, zręcznym piórze, jakie Karin Slaughter niewątpliwie posiada, nawet z tak banalnego zarysu fabuły można stworzyć dobrą, mocną, wciągającą książkę.
I do pewnego momentu (mniej więcej połowy książki) wszystko jest ok. Póżniej następuje jakaś tajemnicza zmiana, jakby druga część pisała inna osoba. Nic nie jest już tak samo fascynujące, ani tak mroczne, czy tajemnicze.
Całość sprawia wrażenie jakby autorka zbudowała dobry szkielet, dobry zarys historii, umieściła w tym bardzo dobrze skonstruowanych, pełnokrwistych bohaterów, odpowiednio pociągnęła pierwszą część książki, a pozostałe miejsca wypełniła czym popadło.
Poza tym oprócz głównego wątku, w Fałszywym świadku pojawia się kilka dodatkowych, pobocznych. Ta wielowątkowość sama w sobie nie jest czymś złym. To taki znak rozpoznawczy Slaughter, Z tym, że we wcześniejszych książkach autorka potrafiła z tego sensownie wybrnąć, dokończyć wątki. W tej konkretnej pozycji jest wręcz odwrotnie.
Nie wiem co się stało i bardzo żałuję, iż druga część książki nie jest tak dobra, jak początek.
Niby lektura Fałszywego świadka nie będzie całkowitą stratą czasu, jednak nie jest to książka tak dobra, jak wcześniejsze w dorobku Karin Slaughter. Szkoda. Nie polecam ani nie odradzam.
Raczej ją sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuń