Ta książka ma myśl przewodnią - co by było gdyby?
Podam przykład. Około 1000 roku córka Eryka Rudego, wraz z załogą, na pokładzie statku dociera do Ameryki Południowej. W 1492 roku z kolei Krzysztof Kolumb przybywa do Ameryki. Ale czy ją odkrywa, tak jak uczy nas tego historia? Otóż wg.autora Cywilizacji - nie. Dla odmiany Kolumb w Ameryce odkrywa niesamowicie rozwiniętą cywilizację, która stoi na o wiele wyższym poziomie niż ówczesna cywilizacja i kultura Europy. Co z tego wynika? Otóż w 1531 roku Inkowie wyruszają na podbój Europy. Tym razem, to nie Europa podbija świat. To stary kontynent staje się łupem, i to jakim.
Więcej szczegółów nie będę wam opowiadać. Dalszy ciąg to kolejne rozważania, co z tego mogło wyniknąć.
Cała książka ma taka konstrukcję. Binet bierze na przysłowiową tapetę najważniejsze, najbardziej znane historyczne wydarzenia, tworzy ich wersję alternatywną i rozważa, co by było gdyby...
Całość podzielona jest na cztery części. Przy czym każda z części ma inny charakter. Mamy np. do czynienia z nordycką sagą, są kroniki będące zbiorem wszystkiego, co możliwe - zapisków z dziennika, lużnych notatek, poezji, listów. Jest też kilka innych form.
Początek lektury książki przypadł mi do gustu. Bez euforii, ale było ok. Jednak im więcej czytałam, im dalej zagłębiałam się w treść, tym czułam większe znużenie. Miałam nieodparte uczucie, że autor wpakował do jednej, średnio grubej książki, wszystko, co mu przyszło do głowy.
Alternatywne teorie alternatywne wersje wydarzeń, historii są znane od jakiegoś czasu. Nie są też niczym złym. Jednak jak dla mnie było tego za dużo. Miałam nieodparte wrażenie przekombinowania. Przy tym Binet zbytnio moim zdaniem wdaje się w szczegóły. Np. alternatywna wersja dokonań Kolumba. Krok po kroku, mam wrażenie, iż godzina po godzinie, relacjonuje nam, z dbałością dosłownie o każdy szczegół, przybycie Kolumba, jego poczynania, zejście na ląd, zdziwienie i to co się dalej wydarzyło. Za dużo, za drobiazgowo.
Bardziej nadawałoby się to do lekkiego filmu np. z Rowanem Atkinsonem, czyli Jasiem Fasolą w roli głównej, niż do książki.
Za dużo, za bardzo udziwnione, za przekombinowane.Chociaż muszę przyznać, iż styl autora jest ciekawy, lekko się czyta. I z pewnością książka swoja formą znajdzie wielu zwolenników.
Ja spodziewałam się po tej książce więcej i trochę czegoś innego. Nie zachwyciła mnie, ale też nie sprawiła, iż żałuję czasu z nią spędzonego. Zupełnie tylko nie rozumiem zachwytów międzynarodowych krytyków. Książka jest wg. mnie po prostu przeciętna.
Nie mam czasu na czytanie przeciętnych książek.
OdpowiedzUsuń