Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocen 3/6
Nie ukrywam, iż liczyłam na więcej. Owszem, książkę da się przeczytać, ale zdecydowanie daleko jej do, jak to określa wydawca - fascynującej gry psychologicznej.
Główni bohaterowie, Hubert i Rita są małżeństwem od kilkunastu lat. Hubert zarządza firmą założoną przez teścia, a Rita zajmuje się tym, co najbardziej kocha – sztuką. Tym, co najbardziej razi jest sztampowe do bólu podejście do obojga bohaterów. Zarówno wizerunek Huberta, jak i Rity mogłyby być wręcz wzorcami rasisty zajmującego się interesami, jak i przekonanej o swojej wyższości artystki.
Szczególnie raziła mnie postać Rity. Autorka uczyniła z niej postać humorzastą, zaborczą, zdeterminowaną, a do tego przekonaną o swojej wyższości na zasadzie - ja artystka mogę wszystko, wszystko postrzegam inaczej, lepiej, a inni to.... Nie polubiłam tej postaci. I to taki typ niechęci, który pojawia się już na pierwszej stronie książki i trwa aż do końca lektury. Zresztą jego, Huberta, pracoholika, ksenofoba o poglądach ocierających się nieomal o faszyzm, też trudno lubić.
Rita wyrusza wraz z mężem do Marsylii. Zapracowany Hubert wybiera się tam w interesach. Hubert chce rozstać się z Ritą. Uważa, że nadszedł na to czas. Ona, zaborcza, zdeterminowana, bezkompromisowa oczywiście jest temu przeciwna. Co z tego wyniknie?!
Typ narracji, początek fabuły sprawił, iż czekałam na jakąś pikanterię, energię ze strony małżonków, na podkładanie sobie przysłowiowych świń, na zachowania poniżej pasa, na to,
że coś w końcu będzie się działo.
Niestety nie doczekałam się. Fabuła, pomysł na nią miały naprawdę potencjał, zadatek na mocną, dramatyczną, psychologiczną powieść. Niestety. Brak akcji, brak, dramatu, brak poczynań, o które całość aż się prosi. Miałam wrażenie jakby dwoje wypranych z emocji ludzi pojechało w podróż. Owszem, emocje jakieś są, ale w myślach nie w czynach.
Do akcji wkracza także dawny znajomy Rity, Marcel. I tu mamy już więcej akcji, dramatyzmu, ikry. Uczucia, energia pojawiają się podczas zwiedzania Marsylii, którą Rita jest zachwycona. Ale to wszystko. To zdecydowanie za mało na powieść. Pozostało mnóstwo niewykorzystanych okazji, szans, możliwości, jakie daje przyjęta fabuła. Szkoda. Mogla z tego wyjść naprawdę dobra, mocna powieść psychologiczna. Mamy dobry pomysł i masę niedomówień, z którymi nie wiadomo co zrobić.
Pozostał niedosyt i żal.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
▼
Mimo wszystko, chcę dać tej książce szansę. 😊
OdpowiedzUsuń