Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5/6
Nie ukrywam, rozpoczynając lekturę miałam spore obawy, czy ilość stron (900) w połączeniu z tematyką dot. Indii (która nie należy do moich ulubionych, a to z powodu mnogości kultur, religii, grup społecznych etc.) nie sprawi, iż lektura będzie nieciekawa, męcząca.
Postanowiłam jednak dać książce szansę.
Trzeba od razu zaznaczyć, Chandra swoją ciekawą, momentami nawet bardzo historię, bogato ozdabia elementami zaczerpniętymi wprost z kultury, obyczajowości, mentalności i religii Indii. Książka aż skrzy się od indyjskich wstawek, dodatków, elementów. Jest nimi naszpikowana, jak dobre ciasto rodzynkami...tak mi się skojarzyło.
Co istotne, nie są to Indie tylko i wyłącznie rodem z kolorowych folderów biur podróży czy filmów z Bollywood. Ba, Indie w książce są wręcz dalekie od tych Indii dla turystów. Indie Chandry to kraj, którego turysta z innego kraju na ogół nigdy nie pozna.
Warto od razu uprzedzić, książka wymaga uwagi, wymaga też szukania, grzebania w podręcznym słowniczku, czy to internetowym, czy analogowym. Święte gry są bowiem nafaszerowane indyjskimi, obcymi dla większości czytelników, określeniami. Jest ich na tyle dużo, iż trzeba w trakcie lektury poznawać ich znaczenie, rozumieć je.
O czym jest ta książka? O Indiach, ale nie tylko. To także powieść o ludziach, w zasadzie o dwójce ludzi, zmęczonym gliniarzu i podobnym mu mafiosie. To jakby indyjski Ojciec chrzestny. Tak można tę powieść porównać.
Bez wątpienia jest to wielka (także rozmiarowo), epicka, wielowątkowa opowieść o przyjaźni i zdradzie, przemocy i wielkiej miłości, a także o życiu i jego trudnych wyborach. To wszystko osadzone bardzo mocno w ciekawych, acz wielokrotnie szokujących Indiach.
Powieść uzyskała nominację do National Book Award i została wyróżniona
Salon Book Award i indyjską Hutch Crossword Book Award.
Książka jest ciekawa, inna, warta lektury i zadania sobie trudu, jaki jest niezbędny do przebrnięcia przez 900 stron. Polecam.
Indyjski "Ojciec chrzestny"? Ciekawe. :) Dla mnie ta książka jest niestety za gruba, czytanie jej zajęłoby mi prawie cały miesiąc.
OdpowiedzUsuńWow. 900 stron no to autor się rozpisał.
OdpowiedzUsuń