Wydawnictwo MG, Moja ocena 6/6
Kolejna wyjątkowa książka Zbigniewa Białasa. Choć tym razem nie ma w tej opowieści nic wesołego, jak np. w przypadku Korzeńca czy Pudru i pyłu.
Mamy za to okrucieństwo, smutek, rozpacz i niedowierzanie.
Podstawą do napisania książki stał się skromny rozmiarami dziennik tytułowej Rutki, który został odkryty 60 lat po II wojnie światowej.
Białas prezentuje nam zbeletryzowaną i niezwykle poruszająca historię młodej dziewczyny żydowskiego pochodzenia.
Bohaterka to Rutka Laskier, nastolatka, będzińska Żydówka, która zmarła w 1943 w Auschwitz.
Gdy się czyta tę książkę ma się wrażenie zaglądania pod podszewkę piekła. Wiem, takich książek opartych na zapiskach, pamiętnikach, relacjach powstało i powstanie wiele. Za każdym razem ich lektura porusza. Ale Rutka jest wyjątkowa z innego powodu. Otóż autor skracając swoja historię do w zasadzie minimum całą książkę poświęcił swojej bohaterce, to ją uczynił centralna postacią w cieniu pozostawiając np. jej rodzinne miasto w okresie okupacji, innych ludzi. Nie jest to historia miasta, zagłady Żydów, konkretnej ulicy czy nawet rodziny. To historia jednej 14-latki, która miała pecha na loterii życia dostać takie, a nie inne miejsce do dorastania. To powieść o życiu, nie o samym Holokauście. To książka jednego bohatera, bardzo intymna i kameralna, a przez to jeszcze bardziej poruszająca.
Książka nie jest gruba, liczy 150 stron, ale autor udowodnił, iz nie ilość, a jakość ma znaczenie.
Jest to, jak wspomniałam zbeletryzowana opowieść, ale ściśle oparta na zapiskach bohaterki. Należy o tym pamiętać nie oczekując stricte zapisków dziennika, pamiętnika.
Na mnie fabularyzacja, jakiej dokonał Białas wywarła ogromne wrażenie i sprawiła, iż w trakcie lektury miałam wrażenie rozgrywających się przed moimi oczyma autentycznych scen.
Mocne, bardzo dobrze napisane. Zachęcam do lektury.
Cenna lektura. 😊
OdpowiedzUsuńCzasem nie potrzeba się rozpisywać, jeśli ktoś ma coś do powiedzenia...
OdpowiedzUsuń