Wydawnictwo Czarna Owca, Moja ocena 2,5/6
Poprzednia książka Tremayne, Bliźnięta z lodu zachwyciła mnie, od lektury trudno było mi się oderwać. Bliźnięta na długo zapadły w moja pamięć, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Nic więc dziwnego, że po Dziecko ognia sięgnęłam z uzasadnioną nadzieją na dobrą lekturę.
Fabuła jest ok, z założenia ma to być thriller psychologiczny. Wspominając Bliźnięta.. liczyłam na mocne napięcie, ostro nakreślony wątek psychologiczny, mocne tło, wiszący w tle klimat niepokoju, obawy, która gdzieś tam się czai. I w sumie to było. Przynajmniej do polowy książki, bo tylko tyle udało mi się przeczytać. Pozostała część darowałam sobie, szkoda mojego czasu.
Dlaczego odłożyłam książkę na półkę? Z powodu grafomańskiego, koszmarnego, infantylnego stylu pisarskiego Tremayne.
Od dłuższej chwili zastanawiam się, czy to autor zmienił jakoś styl pisania, czy zmienił się tłumacz. Nie przypominam sobie, żeby w przypadku Bliźniąt... był taki językowy koszmarek.
Nie mam możliwości zajrzenia do Bliźniąt.. i sprawdzenia czy ta sama osoba była tłumaczem.
Nie zależnie do tego, co (kto) jest sprawcą takiej, a nie innej treści, książkę czyta się koszmarnie. Porównania, zdania bez składu i ładu, niegramatyczne, grafomańskie opisy. Makabra.
Podam jeden przykład (...) fale psychopatycznie uderzają o klify.
Nikt mnie nie przekona, że to normalne porównanie. Autor dodatkowo gustuje w opisach krajobrazów, mroków, przyrody, i przenikającego to wszystko zła, niepokoju. W związku z tym takich porównań, kwiecistych i mega infantylnych opisów jest w książce bardzo dużo. Być może miały one za zadanie ukazać klimat książki, a także Kornwalii, w której toczy się akcja. Mnie jedyni zniesmaczyły.
Z pewnością (sądząc po pozytywnych recenzjach) są osoby, którym taki styl nie przeszkadza. Ja do nich nie należę. W związku z tym dalszą lekturę sobie daruję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.