Wydawnictwo WAB, Moja ocena 5,5/6
Przyznam się, iż kilkakrotnie rozpoczynałam tę lekturę. Początek książki w ogóle mnie nie zainteresował. Pierwsze ok. 50 stron to była dla mnie droga przez mękę. I przez cały czas nie wiedziałam, czym tabuny czytelników tak się zachwycają. Wspólną nić porozumienia z Ali i Nino złapaliśmy po lekturze mniej więcej 1/4 książki. Dalej czytało się bardzo dobrze.
Ali i Nino to bardzo dobra opowieść, zręcznie napisana i wątek miłosny wcale nie jest tym wiodącym.
Tym, co najbardziej przypadło mi do gustu, wręcz porwało, jest niesamowite ukazanie dwóch wrogich z założenia stron, stron całkowicie się od siebie różniących. Dwa odrębne światy ukazane z całym (jak to się mówi) z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Dodatkowo genialnie ukazane zagmatwane losy, pomieszane kultury, etniczność, tragedie narodów i zwykłych ludzi na Zakaukaziu.
Do tego plastyczne, bardzo sugestywne obrazy zarówno w zakresie krajobrazów, opisów przyrody, dnia codziennego, ubrań, zwyczajów. To wszystko pomaga niesamowicie wczuć się w fabułę, poczuć się jakby uczestnikiem opisywanych wydarzeń.
Moim zdaniem określanie tej książki, jako najwspanialszej love story z Kaukazu, czyni jej jedynie krzywdę. Ta książka to zdecydowanie coś więcej. Historia miłosna jest tylko tłem do ukazania o wiele ciekawszych i ważniejszych spraw. Jednak nie ukrywam, wątek miłosny wyciśnie praktycznie z każdego kilka łez.
Polecam.
Lubię, gdy wątek miłosny nie wybija się na pierwszy plan. Na tę książkę mam już chęć odkąd ukazała się w zapowiedziach. :)
OdpowiedzUsuń