Wydawnictwo Świat Książki, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.
Tym razem akcja rozgrywa się nie w Warszawie, a w niewielkim miasteczku o nazwie Zybork. Bohaterem jest typowy wytwór naszych czasów, młody 33-letni człowiek na przysłowiowym dorobku, który przez spory okres czasu odcinał kupony od krótkotrwałej i jednorazowej sławy. Ot typowy "słoik" (choć nie lubię tego określenia) A. D. 2016, któremu umiarkowanie się powiodło w stolicy, ba raczej w ogóle się nie powiodło.
Mikołaj do Zybroka przyjeżdża wraz z żoną Justyną, dziennikarką. Oboje uciekają przed stołecznymi problemami, m.in. przed koniecznością a zarazem także bezsensem szukania nowej pracy, przed drożyzną, kredytem we frankach i wieloma innymi sprawami. Ratunkiem ma być wynajęcie ich warszawskiego "frankowego" mieszkania, spłata z czynszu rat (żeby bank nie zajął) i emigracja na prowincję. Przyjazd do tego właśnie miasteczka nie był przypadkowy. Mikołaj tu dorastał, tu się wychował. Za sprawą tego powrotu zatoczył koło. Jak na tym wyjdzie? Czy faktycznie jest tak niemile widziany w rodzinnym miejscu?
Co takiego stało się w przeszłości? Co dzieje się teraz? A dzieje się, oj dzieje. W prowincjonalnym miasteczku mamy wszystko co najgorsze z bezsensem życia bez przyszłości oraz przestępczą prowincjonalną organizacją bandycką na czele. Do tego dochodzi koszmarek w postaci przeciętnego zyborskiego mieszkańca. W trakcie lektury ze szczęściem człowiek zauważa, że sam nie jest w Zyborku. Żulczyk ma dar plastycznego opisywania.
Na ile ważne będą kontakty z trudną rodziną, ojcem alkoholikiem ledwo dającym sobie radę z walką z nałogiem i trudnym (w szeroko rozumianym tego słowa znaczeniu) bratem?
Jaki wpływ na życie Mikołaja i jego żony będzie miała wszechobecna zła energia połączona z beznadzieją, marazmem i coraz większym zagrożeniem?
Książka bardzo podobna do Ślepnąc od świateł. Ten sam typ otoczenia, ta sama beznadziejność, momentami patologia, pustka, marazm i staczanie się. Czy zakończenie będzie również podobne?
Wzgórze psów to z jednej strony doskonała powieść społeczno-socjologiczna, z drugiej- bardzo dobry z mistrzowsko budowanym napięciem thriller, w którym nic nie jest oczywiste.
Żulczyk świetnie opisuje zarówno wszystkich bohaterów, to co ich dotyczy, kształtuje, co im przeszkadza, co jest ich kwintesencją, jak i otoczenie, prowincję, degrengoladę i to wszystko od czego większość ludzi ucieka.
Plusem jest pojawiający się co jakiś czas przebłysk tak specyficznego dla autora poczucia humoru oraz fakt, iż jak się okaże, nie to jest w książce najważniejsze co się takowym czytelnikowi wydaje.
Mimo sporej objętości (książka liczy 850 stron) czyta się szybko. Żulczyk porywa, ale i zmusza do przemyśleń. Polecam choć nie ukrywam, nie wszystkim ta książka przypadnie do gustu.
Głośny tytuł ostatnich tygodni, chyba będzie się trzeba z nim zmierzyć..
OdpowiedzUsuń