Wydawnictwo WAB, Moja ocena 6/6
Przepiękna, wspaniała, poruszająca, napisana wyjątkowym językiem książka. Pod płaszczykiem zwykłych ludzkich spraw porusza istotne, ponadczasowe kwestie. Szkoda, że ta lektura jest tak mało reklamowana.
Akcja rozgrywa się w Szwajcarii w okresie II wojny światowej.
Gustav wydaje się być najbardziej samotnym dzieckiem na świecie. Chowany zimno (dosłownie i w przenośni), łaknący uczucia, szczególnie tego od matki, jak przysłowiowa kania dźdźu. Im bardziej matka go odtrąca, tym on bardziej ją kocha. Taki dziecięcy paradoks.
Ojciec chłopca zginął w dość tajemniczych okolicznościach. Gustav ma tylko matkę, wyjątkowo oschłą, zimną, do bólu poprawną (jak cała neutralna Szwajcaria, gdzie żyją) osobę. Kobieta wychodzi z założenia, że tylko maksymalnie surowe wychowanie uczyni z syna prawdziwego mężczyznę. Czytając o tym miałam wrażenie, jakby kobieta chciała z chłopca uczynić kopię swojego męża, a dodatkowo przenieść na dziecko swoje upokorzenia, winy, żale z powodu tego, że życie nie jest takim, jakie sobie wymarzyła. Ale to nie tylko o to chodzi.
Pocieszenie, przyjaźń Gustav znajduje u swojego rówieśnika Antona Zwiebela. To Anton uczy Gustava wszystkiego od rysowania, poprzez jazdę na łyżwach na okazywaniu uczuć kończąc.
Im bardziej Gustav łaknie przyjaźni z Antonem, tym matka staje się bardziej oschła,a przy tym maksymalnie dziwna. I w tym momencie skończę nakreślanie fabuły. Nie chcę wam odbierać przyjemności wynikającej z lektury.
Sonata Gustava to wspaniała, ale jednocześnie smutna powieść. Smutna ponieważ dotyczy dziecka i tego co w jego wychowaniu powinno być podstawą, bazą, tego cod aje bagaż na całe życie. Tego właśnie matka nie daje swojemu małemu synkowi. Dlaczego? Tego dowiecie się w trakcie lektury.
Kobieta jest koszmarna, ale jak się okaże ma to swoje uzasadnienie, co nie znaczy, ze usprawiedliwienie. Może nie tyle jest ona zaburzona, co ma w sobie pokłady gniewu, żalu, jakąś blokadę, a to wszystko wymieszane z surowym szwajcarskim wychowaniem, które nakazuje być równie neutralnym, jak ojczyzna.
Wspomniałam o neutralności Szwajcarii. To jednak tylko pozory. Bowiem wojna, która toczy się wiele kilometrów dalej, której echa docierają do Gustava i jego matki, wywiera na wszystkich ogromny wpływ. Czy jednak będą potrafili pozostać wobec niej neutralni, jak ich kraj?
Tremain opowiada wielowarstwową historię,w której każdy czytelnik odnajdzie coś innego, coś innego będzie dla niego istotne. Autorka zmusza do refleksji, zasmuca, a jednocześnie uczy (z odrobinę moralizatorskim zacięciem) i niewątpliwie gra na emocjach czytelnika, i to bardzo mocno. Polecam. Warto.
O, to coś dla mnie: wojna, emocje dziecka, zły stosunek matki do syna. Interesują mnie te tematy. Mam nadzieję, że moralizatorstwa nie będzie za dużo. :)
OdpowiedzUsuńSkorzystam z polecenia, jestem ciekawa tej książki.
OdpowiedzUsuńWidzę, że książka warta przeczytania, więc wpisuję na swoją listę :)
OdpowiedzUsuńSmutno mi jak czytam takie historie, ale ciekawa jestem co sprawiło, że matka Gustava zafundowała mu takie dzieciństwo.
OdpowiedzUsuńMiałam ją na liście zakupów, a potem się rozmyśliłam. Po Twojej rcenzji wpiszę ją tam ponownie :)
OdpowiedzUsuń