Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 4/6
Na zachód od wolności to 1. tom przygód i opisu degrengolady głównego bohatera, byłego wysokiej rangi oficera STASI i obecnego pomagiera i robola od czarnej roboty CIA.
Owym bohaterem jest Ludwig Licht, rozwiedziony, nieutrzymujący kontaktów z jedynym synem, żyjący bez mała w chlewie, jadający dosłownie byle co i noszący brudne, wymięte ubrania Ludwig Licht. Wspomniałam o wyglądzie Ludwiga bo jest on dosyć charakterystycznym elementem książki. Licht, jako główny bohater jest postacią z jednej strony prawie tragiczną,a z drugiej..kuriozalnie zabawną. Uciekający przed egzekutorami długów, właściciel gorzej niż nędznie prosperującego wyszynku w Berlinie, okaże się nad spodziewanie dobrym, ba wręcz mistrzowskim agentem wywiadu.
Pewnego dnia, będąc prawie na dnie, Ludwig dostaje od swojego dorywczego szefa z CIA zadanie odnalezienia i eskortowania do bezpiecznego miejsca kobiety, która jakiś czas temu zadzwoniła do Ambasady Stanów Zjednoczonych w Berlinie, twierdząc, iż ma wiadomości dotyczące zamiecionego pod dywan zabójstwa trzech Amerykanów w Marrakeszu.
Sprawa z pozoru banalna (dla przeciętnego agenta wywiadu) szybko się komplikuje. Okazuje się, iż kobieta ukrywa o wiele więcej niż mogłoby się z początku wydawać.
Autor bardzo zręcznie w fabułę wplótł wiele aktualnych spraw z zakresu polityki, informatyki, wycieku danych etc. Najbardziej drażliwa dla CIA sprawa do złudzenia przypomina sprawę Wikileaks, a poszukiwany człowiek - Juliana Assange'a.
Nawiązanie do spraw znanych nam z pierwszych stron gazet czy programów informacyjnych, to jeden z plusów książki.
Kolejnym atutem jest doskonale sportretowany współczesny Berlin, we wszelkich jego odsłonach. Poznajemy metropolię od najbardziej luksusowej strony, poprzez zwyczajną, aż do takiej, w której nikt z nas nigdy nie chciałby się znaleźć. Opowieść o Berlinie ubarwiają wspominki miasta z okresu NRD.
Jednak takim rodzynkiem książki jest Ludwig Licht, postać unikalna ze wszech miar. Jego historia, poczynania, przemyślenia ubarwiają lekturę.
Rozpoczynając lekturę spodziewałam się czegoś odrobinę innego, bardziej ostrego, sensacyjnego, bardziej ...thrillerowatego. Dostałam niezłą książkę społeczno-obyczajowo-szpiegowską. Choć daleka jestem od euforii, to muszę przyznać, iż czyta się dobrze, szybko, kilkakrotnie szeroko się uśmiechając.
Czyli bliżej do twórczości Johna Le Carre..
OdpowiedzUsuńNo można tak to określić. Jednak dawanie tak wysokiej nagrody tej książce, jak zrobili to Szwedzi, jest lekkim nieporozumieniem, mimo, iż to dobra lektura.
UsuńA ja myślałam, że to jakiś nowy skandynawski kryminał☺. Choć nie powiem, z chęcią poznam przygody Lichta.
OdpowiedzUsuń