Wydawnictwo Literackie
Tym razem książka bez oceny. Przeczytałam mniej więcej połowę, a i to po kilku podejściach. W związku z tym nie wystawiam oceny. Trudno oceniać coś czego do końca się nie poznało. Spróbuję tylko napisać kilka słów o moich odczuciach odnośnie Kamiennej nocy.
To moje drugie spotkanie z prozą Gai Grzegorzewskiej. Mniej więcej 2 lata temu czytałam Betonowy pałac. Książka, choć odrobinę inna od dotychczas przeze mnie czytanych, to jednak przypadła mi do gustu, nie zachwyciła, ale była ok. Myślałam, ba byłam pewna, że z Kamienną nocą będzie podobnie, tym bardziej, iż jest to kontynuacja Betonowego pałacu.
Niestety, bardzo się pomyliłam. Książka porusza bardzo trudną tematykę miłości kazirodczej. Dla wielu taka tematyka może być nie do przyjęcia. Mnie ona w ogóle nie przeszkadzała.
Tym co sprawiło, iż książki nie doczytałam do końca, jest styl pisarki. Wiem, że Grzegorzewska pisze inaczej, jej styl jest bardzo specyficzny, Betonowy pałac przygotował mnie na to... taaa... tak mi się wydawało.
Mieszanie wątków, miks chronologii, przeskoki w fabule, niespodziewane i wg. mnie nie zawsze uzasadnione retrospekcje, częste zwroty akcji, niedociągnięcie wątków do końca - są one urywane i autorka przechodzi do kolejnych. Dodatkowo w książce występuje tyle postaci (które co i rusz pojawiają się na kartach książki, wyskakują niczym króliki u magika z kapelusza) tyle wątków, że w pewnym momencie lektura przypomina drogę przez mękę, żeby to jakoś ogarnąć, a nie przyjemność.To wg. mnie największe wady i moje najostrzejsze zarzuty wobec Kamiennej nocy.
Jednak tym, co najbardziej mi przeszkadzało, jest wulgarny język. Ja też lubię zabluźnić, gdy się mocno zdenerwuję, święta nie jestem. jednak to co w książce zaprezentowała Grzegorzewska przekracza, jak dla mnie wszelkie granice. Nie wiem, może miało to jakieś uzasadnienie twórcze. Jednak ja nie potrafię go znaleźć. Dla mnie język całkowicie dyskwalifikuje książkę. A połączenie z w/w wadami (chaosem, mnogością urwanych wątków etc) sprawiło, iż lekturę skończyłam po przebrnięciu przez mniej więcej 1/2 książki. Powrotu do Kamiennej nocy i prozy Gai Grzegorzewskiej nie planuję.
O, proszę, ja tak miałam z „Topielicą” tej autorki. Przeczytałam jedną trzecią książki i odrzuciłam ze wstrętem. Nuda, chaos, niedopracowanie. Język Grzegorzewskiej jest za słaby jak na pisarkę.
OdpowiedzUsuńTo rozumiesz mój ból.
UsuńCzasami juz tak jest, ze nie da sie skonczyc czytac mimo szczerych checi. Mi tez ostatnio takie ksiazkie sie trafiaja;) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCzasem wracam do takich niedokończonych lektur i udaje się dokończyć ;)
OdpowiedzUsuńJa też tak czasami mam. Jednak w tym przypadku powrotu nie będzie.
UsuńPisze Pani, że bez oceny, ale na http://lubimyczytac.pl/ksiazka/300165/kamienna-noc wystawiła Pani 1/10 ? Trochę mnie zaskoczył argument z językiem, bo IMHO Betonowy Pałac używał sobie dużo bardziej. Ale cóż, jak książka nie przypadła do gustu to nic poradzić nie można. Za to właśnie wznowiony debiut G.G. - Żniwiarz, jest zupełnie grzeczną, klasyczną powieścią kryminalną wzorowaną na Agacie Christie, polecam :)
OdpowiedzUsuńNa lubimy czytać wystawiłam 1/10 ocenę, bo bez oceny tak w ogóle serwis nie chciał przyjąć recenzji.
UsuńWobec powyższego nasuwa się pytanie : czy to jeszcze literatura ? I jaki ma cel wyprodukowanie takiej historii..
OdpowiedzUsuńGrzegorzewska rozczarowała mnie "Żniwiarzem", o którym kiedyś pisałem na blogu. Nie bardzo rozumiem peany na temat jej twórczości, cieszę się, że podchodzisz krytycznie do czytanych książek. Na wielu blogach absolutnie każda książka i każdy autor to literackie odkrycie..
Wracając do "Kamiennej nocy", nie trawię takiej narracji i takiego języka. Ponownych spotkań z książkami pani G. nie planuję.
Tommy mnie interesuje coś innego, jakim cudem tylu blogerów zachwyca się wręcz Kamienną nocą. Ja wiem są gusta i gusta, proza Grzegorzewskiej może komuś podobać się nawet bardzo, ale bez przesady...są same achy i ochy w sieci.
UsuńStaram się realistycznie oceniać książki. Skoro biorę je do recenzji (napisania o nich opinii), to zakładam, że mają być szczere. Inaczej sobie nie wyobrażam. Piszę negatywne opinie, choć nie ukrywam, zawsze mnie to boli, nie lubię źle pisać o książkach,szczególnie jeżeli dot. to polskich pisarzy.
UsuńAha, a propos peanów:) jestem w trakcie lektury świetnej książki, polskiego autora, do jutra powinnam skończyć, rewelacja, podejrzewam,że mocno się rozpiszę o tej pozycji. Więcej jutro:)
Gdzieś czytałam recenzję poprzedniej powieści autorki i praktycznie zarzuty były takie same jak u ciebie. Zapamiętałam że to książka nie dla mnie. Cóż, jest tyle rzeczy wartych poznania, że nie ma powodu czytać jeśli nie sprawia nam to przyjemności.
OdpowiedzUsuńWiesz, wielu blogerów żyje z tak zwanych egzemplarzy recenzenckich i często czują się zobligowani wystawiać najlepsze noty. Nie mam nic przeciwko współpracy z księgarniami i wydawcami, wolę jednak, kiedy nie narzuca mi się konkretnych tytułów. Zdecydowanie lepiej wydać swoją własną kasę, w przypadku nowych autorów to ryzyko, ale dość przyjemne :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekaw, co czytasz i czekam na recenzję. Pozdrawiam :)
U mnie w Bielsku-Białej parę lat temu było spotkanie z autorką. Pełna dobrej woli poszłam na nie, kupiłam "Żniwiarza", nawet autograf dostałam. Niestety, książki nie mogłam zmóc. A szkoda, bo pani taka sympatyczna...
OdpowiedzUsuńO nie nie, takim książkom mówię kategoryczne nie. Jest mnóstwo wartościowych książek które mam w planach, więc tę od razu odrzucam! :)
OdpowiedzUsuń