Wydawnictwo Marginesy, Ocena 5/6
Nic Pizzolato, to znany twórca m.in. serialu True Detective, mrocznego thrillera Galvestone.
W drodze nad Morze Żółte, to kolejna przeczytana przeze mnie książka autora, ale inna niż dot. w/w serialu.
Na książkę składa się 11 bardzo dobrych opowiadań. Wczoraj skończyłam czytać ostatnie.
Wiem, opowiadania oraz inne krótkie formy cieszą się umiarkowaną popularnością, ale tym stworzonym przez Pizzolato warto dać szansę.
Trudno tu pisać o fabule, można jedynie wspomnieć, iż każde z opowiadań rozgrywa się w południowej części USA, każde dotyczy człowieka, jego dziwactw, często urojeń, smutku, żalu, próby radzenia sobie z traumatycznymi przeżyciami i każde ma zakończenie, które bez przesady można określić wbijającym w fotel.
Książka liczy 250 stron, jak wspomniałam zawiera 11 opowiadań. To mało, ale jednocześnie dużo. Po raz kolejny potwierdza się teza, iż nie ilość, a jakość jest istotna.
Sztuką jest w tak krótkiej formie, jaka jest opowiadanie zawrzeć tak wiele i na koniec pozostawić czytelnika w mniejszym lub większym osłupieniu. Pizzolato się to udało. Wykreowany przez niego świat jest niezwykle plastyczny, sugestywny, a bohaterowie, to ludzie z krwi i kości, tacy jak my, lub tacy, jakich możemy w każdym momencie spotkać, tuż za rogiem. Ich problemy, dramaty z jakimi się borykają także należą do tych, które mogą spotkać każdego czytelnika.
W drodze nad Morze Żółte to debiut literacki Pizzolato. I jeżeli mam być szczera, to życzyłabym sobie więcej takich debiutów.
Książka wydana została w 2006 roku. Bez wątpienia różni się ona od Galvestone, która przyniosła autorowi sławę. Jednak trudno tu w ogóle mówić o podobieństwach. Każde z tych literackich dzieł (thriller noir i opowiadania) są diametralnie od siebie różne.
Opowiadania spokojniejsze, nastawione bardziej na człowieka, jego problemy, obyczajowe, społeczne.
Thriller jest i owszem, także nastawiony na człowieka, analizę jego wnętrza, ale w zupełnie inny sposób, zdecydowanie mniej psychologiczny, bardziej ostry, mroczny. Gorąco zachęcam do lektury zarówno tego tomu opowiadań, jak i książki Galvestone. Jednak jeżeli nie znacie jeszcze twórczości Pizzolato, proponuję najpierw sięgnąć po W drodze nad Morze Żółte, a póżniej zagłębić się w mrokach Galvestone.
Gorąco zachęcam do lektury. Pizzolato to doskonały pisarz (z niezwykłym talentem) i doskonały obserwator, który potrafi dostrzegać wiele barw ludzkiego życia i odpowiednio przelać je na papier.
Bardzo dużo rozjaśniłaś mi, nie wiedziałam, że Nic Pizzolato jest twórcą "True Detective", a oglądałam pierwszy sezon. Dosłownie w tym tygodniu dotarła do mnie książka "Galveston", jako wygrana w konkursie. Jestem miłośniczką thrillerów więc mroczny klimat powinien mi się spodobać, ale jeszcze zdecyduję, czy zgodnie z Twoją rekomendacją najpierw przeczytać opowiadania, czy jednak może tę pozycję, którą posiadam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie cieszy Twoja wysoka ocena. Książka na mnie czeka, a po niezłym "Galvestone" liczę na podobne emocje. A gdzieś w międzyczasie, muszę nadrobić w końcu serial. Pierwszy odcinek oglądałam późno w nocy i... przysnęłam. ;) A drugiego podejścia nie zrobiłam do tej pory. :D
OdpowiedzUsuńTylko pamiętaj, że to zupełnie inna literatura, odmienna od Galvestone.
UsuńDwa dni temu skończyłam czytać. Rzadko czytam opowiadania, wolę dłuższe formy prozy. Bardzo mi się podobały te opowiadania, chociaż w kilku wypadkach byłam zła, że już się skończyły;p O niektórych bohaterach chętnie poczytałabym dłużej. Książkę odebrałam jako smutną, większość opowiadań mnie przygnębiła. Natomiast styl i plastyczność robią swoje, czyta się doskonale.
OdpowiedzUsuńCiekawie piszesz, ale tym razem podziekuję. Niestety, nie przepadam za opowiadaniami.
OdpowiedzUsuńZamówiłam ten zbiór i czekam na dostawę. Wszystko wskazuje na to, że przypadną mi do gustu.
OdpowiedzUsuńZa to właśnie kocham blogi książkowe - odkrywanie nowych pisarzy, tytułów, wydawnictw. Sama na pewno nie zwróciłabym uwagi na tego autora, dzięki za rekomendację.
OdpowiedzUsuńW sumie trochę się zdziwiłam, że.. jako miłośniczka opowiadań jestem w takiej mniejszości. Bardzo lubię tę formę, bo pozwala doczytać do końca fabułę w krótkim czasie ( a ja czytam mając np. 30 minut o 530 nim wyjdę do pracy)Oprócz tego opowiadanie pozwala na dosyć luźne manipulowanie forma i treścią, dzięki czemu w jednej książce można znaleźć bardzo nieraz odmienne formy.
OdpowiedzUsuń