Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5-/6
Dobry kryminał, dobra powieść społeczno-obyczajowa z silnym przesłaniem (jak to w literaturze skandynawskiej bywa). Wszystko byłoby jeszcze lepsze, gdyby nie...czarny moim zdaniem PR. Bo jak inaczej określić notki na okładce...lepszy niż Nesbo, bardziej złowrogi niż Larsson etc. Tego typu komentarze, napisy sprawiają, iż czytelnik aż drży z niepokoju, oczekiwania, wymagania rosną niebotycznie jeszcze przed rozpoczęciem lektury. Trudno im póżniej sprostać. Co prawda Anhem w Człowieku bez twarzy broni się dzielnie, ale...gdyby nie te krzyczące z okładki zapowiedzi, nie musiałby się wcale bronić.
Ofiara bez twarzy otwiera cykl kryminalny, którego głównym bohaterem jest Fabian Risk. Jest on typowym wzorcem skandynawskiego, literackiego policjanta. Po 40-tce, po przejściach, nękany schizami, niepokojami, traumami (jak zwał, tak zwał) , po wielu latach pracy w sztokholmskiej policji, próbujący wraz z rodziną posklejać sypiące się życie. W tym celu cała rodzina Risk przenosi się do rodzinnego miasta Fabiana, Helsingborga.
Niestety, nie jest im dane nawet w spokoju się rozpakować. Mimo miesięcznego blisko urlopu, Risk już pierwszego wieczora zostaje włączony w machinę prowadzącą dochodzenie brutalnej zbrodni. Szybko okazuje się, iż zamordowanym w brutalny sposób jest jego dawny kolega z klasy. Szybko staje się jasne, że zabójca postępuje zgodnie z drobiazgowym planem. Na liście ma więcej osób.Szybko staje się jasne, iż zabójcą jest szkolny kolega Riska, którego przez długi czas gnębiono, taka szkolna ofiara. Ale czy to dobry trop? Czy jego zatrzymanie powstrzyma falę zbrodni? W tym momencie gorące brawa dla autora. Jednym ruchem zburzył moją pewność co do dalszego toku wydarzeń. A tak było jeszcze dwukrotnie w trakcie lektury.
Trzeba autorowi przyznać, iż bardzo dobrze sobie poradził. Przede wszystkim wodzenie czytelnika za przysłowiowy nos, podsuwanie błędnych tropów, ale śladów, które szybko okazują się nie tymi, za jakie je uważamy. O tym przed chwilą (kilka zdań wcześniej) wspomniałam.
Poza tym doskonale nakreślone tło społeczno-obyczajowe. I bynajmniej nie chodzi tu o styranego życiem policjanta zaczynającego wszystko od nowa. Taka postać jest w zasadzie standardem w skandynawskim kryminale (szwedzkie powieści pod tym względem przodują).
Mam na myśli problem głębszy, którym jest fala w szkole. Ukazane przez pisarza zjawisko długotrwałego znęcania się przez nastolatków nad rówieśnikiem, który w jakiś sposób od nich odstaje, jest niezwykle poruszające. Ale jest jeszcze coś, co jest równie, a może nawet bardziej okrutne niż samo znęcanie się. Tym czymś jest ignorancja, przypadłość, na którą cierpi zbyt wielu, czy to dzieci, nastolatków, czy osób dorosłych.
Często nasze z pozoru błahe zachowanie, po jakimś (dłuższym lub krótszym) czasie, może doprowadzić do tragedii? Tak jest w przypadku zbrodni dokonywanych przez seryjnego oprawcę w Ofierze bez twarzy. Co nim kierowało? Czy zbrodniom można było zapobiec? Kto tak naprawdę jest za nie odpowiedzialny? Czy oprawca jest ofiarą, a może ofiara katem?!
Na te i wiele innych pytań musi sobie odpowiedzieć Fabian Risk, ale także czytelnik w trakcie lektury książki. Najróżniejsze przemyślenia przewijały się w mojej głowie w trakcie lektury. Jestem pewna, iż z wami będzie podobnie. Okrucieństwo zawsze porusza. A gdy ofiarą (fizyczną, czy psychiczną) są dzieci, gdy widzimy tego konsekwencje (lub o nich czytamy) cała sprawa nabiera jeszcze bardziej jaskrawych barw.
Gorąco zachęcam do lektury.Bardzo dobra książka z mocnym przesłaniem i doskonały debiut literacki.
Uwielbiam, gdy autor bawi się z czytelnikiem w Głupiego Jasia i wodzi go za nos. Okrucieństwo, o którym piszesz, z pewnością potrafi zaboleć. Książka jest ewidentnie warta przeczytania więc dziękuję za jej polecenie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa już niecierpliwie czekam na kolejną książkę tego autora. Mam nadzieję, że się szybko pojawi.
OdpowiedzUsuńCo do czarnego PRu zgadzam się bez dwóch zdań - te szumne zapowiedzi, jaki to autor jest wspaniały, jaki lepszy od (tu wpisz odpowiednie nazwisko)) zawsze mnie dobijają i zniechęcają. Tym razem było tak samo, bo kiedy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, nawet nie przeczytałam opisu. To kolejna recenzja, która uświadamia mi, że zrobiłam błąd. Trzeba go jak najszybciej naprawić :)
OdpowiedzUsuńZamówiłem w bibliotece. Coś w sam raz dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPodobny motyw znęcania się pojawił się w powieści Picoult "Dziewiętnaście minut". Na pewno przeczytam, bo obok skandynawskiego kryminału nie mogę przejść obojętnie.
OdpowiedzUsuńTemat bardzo mnie ciekawi, u mojej córki w liceum też jest dość mocna "fala". Książka już na półce:)
OdpowiedzUsuń