Zamach na Margaret Thatcher, to zbiór opowiadań, który podczytywałam od jakiegoś czasu, po jednym opowiadaniu co kilka dni. Dzisiaj przeczytałam ostatnie opowiadanie i uznałam, iż czas najwyższy kilka słów o nich napisać.
Wiem, opowiadania nie należą do najbardziej lubianych form literackich, ale tym, które stworzyła Mantel (jedna z bardziej lubianych przeze mnie autorek) zdecydowanie warto dać szansę.
Nie będę streszczać kolejnych opowiadań, nie ma to najmniejszego sensu. Napiszę tylko, że choć utwory zawarte w tej książce różnią się od siebie, to jednak są do siebie także bardzo podobne.
Autorka (podobnie, jak w swoich historycznych powieściach, za sprawą których stała się znana na całym świecie) opisuje niezwykle dokładnie, z wielką przenikliwością swoich bohaterów, opowiada o ich życiu, problemach czyniąc nas niejako towarzyszami ich życia. Za sprawą Mantel docieramy do najmroczniejszych zakamarków duszy powołanych do życia przez pisarkę postaci. To co czai się w umyśle kolejnych postaci, jest tajemnicze a często także wręcz przerażające.
Pisarka prezentuje bohaterów w różnych sceneriach, na różnych etapach ich życia. Śledzimy ich losy w Anglii, na zachodnim wybrzeżu Arabii Saudyjskiej, a także na jednej z greckich wysp. Jesteśmy świadkami potrącenia dziecka, śledzimy kuriozalną znajomość pisarki z upośledzoną osobą, nocujemy w maksymalnie obskurnym pensjonacie, gościmy w mieszkaniu nawiedzonym przez duchy. Wszystko to okraszone jest tak charakterystycznym dla Hillary Mantel humorem.
Książka ta to dobre teksty, ciekawie napisane, prezentujące najmroczniejsze zakamarki ludzkiej duszy i zawiłości ludzkiego, często wynaturzonego umysłu. Na drobny minus zasługują tylko dialogi w jednym z opowiadań (celowo nie podaję, w którym, żeby was nie zrażać do lektury). Nie wiem, może to wina tłumaczenia..
Gorąco zachęcam do lektury.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń