Tytuł i podtytuł niniejszej książki mówią same za siebie, sygnalizują o czym ona jest, co jest jej treścią. Ale tylko sygnalizują, ponieważ z każdą kolejna stroną byłam coraz bardziej zszokowana i przerażona, ale i z różnych powodów pełna podziwu. Ale po kolei.
Współautorka i bohaterka książki, Amanda Lindhout już od dziecka (jak zapewne większość osób) uciekała w świat wyobraźni, marzyła o dalekich wyprawach, niedostępnych miejscach. Gdy stała się dorosła postanowiła urzeczywistnić dziecinne, młodzieńcze marzenia. Z plecakiem wędrowała przez większą część świata, poznając jego zakątki od podszewki.
Zwiedziła m.in. Amerykę Łacińską, Laos, Bangladesz i Indie, a potem, z każdą przygodą nabierając odwagi, pojechała do Sudanu, Syrii i Pakistanu. Mimo toczących się konfliktów zbrojnych i wielkiego niebezpieczeństwa, Amanda pojechała także do miejsc, które większość z nas omijałaby szerokim łukiem. Tymi krajami były Afganistan i Irak. Pracowała tam jako początkująca reporterka telewizyjna.
W sierpniu 2008 roku udała się w jeszcze groźniejszy region. A mianowicie pojechała do Somalii – „najbardziej niebezpiecznego miejsca na ziemi”. Czwartego dnia została uprowadzona przez grupę zamaskowanych mężczyzn.
Amanda spędziła w niewoli 460 dni. Przeszła na islam, żeby ocalić życie, podjęła też próbę ucieczki. Przetrwała dzięki odwadze i nadziei. W chwilach głębokiej rozpaczy odwiedzała powstały w wyobraźni Dom na Niebie (stąd tytuł książki), położony wysoko ponad światem kobiety przetrzymywanej w kompletnych ciemnościach, skutej łańcuchami i poddawanej torturom.
Opowieść o owych 460 dniach jest kwintesencją książki.
Na samym początku napisałam, że jestem pełna podziwu, ale i przerażenia. Tak jestem. Raz, z powodu tego, iż młoda, biała kobieta kilka lat temu nie bała się samotnie przemierzać odludne miejsca, wędrować po Azji, zapuszczać się w naprawdę niebezpieczne regiony. Głupota, odwaga, niefrasobliwość, bezmyślność? Trudno jednoznacznie określić.
Dwa z powodu niesamowicie traumatycznego dzieciństwa, w trakcie którego pozbawiona wsparcia dorosłych, tych którzy powinni być jej opoką, Amanda nauczyła się liczyć tylko na siebie.
Odwiedzając kolejne kraje Amanda Lindhout jest niejako naszym cicerone, prowadzi nas za rękę zaułkami, szlakami, do miejsc, które widziała. Tutaj drobny minus, ponieważ w moim odczuciu niektóre opisy mogłyby być odrobinę bardziej rozbudowane.
Opowieść snuta na kartach książki, a dot. poznanych regionów, jest ciekawa, inna, niekiedy groźna, ale nie zapowiada jeszcze tego, co spotka autorkę w Somalii. Pełno w tej historii zapachów, smaków, widoków, egzotyki. Momentami miałam odczucie, jakby reporterka chciała uśpić czujność czytelnika. Stąd to co spotkało ją w Somalii jest w trakcie lektury szokiem, wielkim kontrastem z wcześniejszymi opisami.
Gdy Amanda była więziona, gdy czytałam opisy tych koszmarnych 460 dni, zastanawiałam się jak ja zachowałabym się w w takiej sytuacji. Jednak prawdą jest, iż człowiek w skrajnych przypadkach wyzwala w sobie nadludzką siłę. wszystko po to, żeby przetrwać.
Dom na niebie, to dobrze napisana książka, którą czyta się z wypiekami na twarzy niecierpliwie przewracając kolejne kartki. Dobra, ciekawa lektura, o tyle cenna, iż jest to autentyczna historia. Polecam.
Współautorka i bohaterka książki, Amanda Lindhout już od dziecka (jak zapewne większość osób) uciekała w świat wyobraźni, marzyła o dalekich wyprawach, niedostępnych miejscach. Gdy stała się dorosła postanowiła urzeczywistnić dziecinne, młodzieńcze marzenia. Z plecakiem wędrowała przez większą część świata, poznając jego zakątki od podszewki.
Zwiedziła m.in. Amerykę Łacińską, Laos, Bangladesz i Indie, a potem, z każdą przygodą nabierając odwagi, pojechała do Sudanu, Syrii i Pakistanu. Mimo toczących się konfliktów zbrojnych i wielkiego niebezpieczeństwa, Amanda pojechała także do miejsc, które większość z nas omijałaby szerokim łukiem. Tymi krajami były Afganistan i Irak. Pracowała tam jako początkująca reporterka telewizyjna.
W sierpniu 2008 roku udała się w jeszcze groźniejszy region. A mianowicie pojechała do Somalii – „najbardziej niebezpiecznego miejsca na ziemi”. Czwartego dnia została uprowadzona przez grupę zamaskowanych mężczyzn.
Amanda spędziła w niewoli 460 dni. Przeszła na islam, żeby ocalić życie, podjęła też próbę ucieczki. Przetrwała dzięki odwadze i nadziei. W chwilach głębokiej rozpaczy odwiedzała powstały w wyobraźni Dom na Niebie (stąd tytuł książki), położony wysoko ponad światem kobiety przetrzymywanej w kompletnych ciemnościach, skutej łańcuchami i poddawanej torturom.
Opowieść o owych 460 dniach jest kwintesencją książki.
Na samym początku napisałam, że jestem pełna podziwu, ale i przerażenia. Tak jestem. Raz, z powodu tego, iż młoda, biała kobieta kilka lat temu nie bała się samotnie przemierzać odludne miejsca, wędrować po Azji, zapuszczać się w naprawdę niebezpieczne regiony. Głupota, odwaga, niefrasobliwość, bezmyślność? Trudno jednoznacznie określić.
Dwa z powodu niesamowicie traumatycznego dzieciństwa, w trakcie którego pozbawiona wsparcia dorosłych, tych którzy powinni być jej opoką, Amanda nauczyła się liczyć tylko na siebie.
Odwiedzając kolejne kraje Amanda Lindhout jest niejako naszym cicerone, prowadzi nas za rękę zaułkami, szlakami, do miejsc, które widziała. Tutaj drobny minus, ponieważ w moim odczuciu niektóre opisy mogłyby być odrobinę bardziej rozbudowane.
Opowieść snuta na kartach książki, a dot. poznanych regionów, jest ciekawa, inna, niekiedy groźna, ale nie zapowiada jeszcze tego, co spotka autorkę w Somalii. Pełno w tej historii zapachów, smaków, widoków, egzotyki. Momentami miałam odczucie, jakby reporterka chciała uśpić czujność czytelnika. Stąd to co spotkało ją w Somalii jest w trakcie lektury szokiem, wielkim kontrastem z wcześniejszymi opisami.
Gdy Amanda była więziona, gdy czytałam opisy tych koszmarnych 460 dni, zastanawiałam się jak ja zachowałabym się w w takiej sytuacji. Jednak prawdą jest, iż człowiek w skrajnych przypadkach wyzwala w sobie nadludzką siłę. wszystko po to, żeby przetrwać.
Dom na niebie, to dobrze napisana książka, którą czyta się z wypiekami na twarzy niecierpliwie przewracając kolejne kartki. Dobra, ciekawa lektura, o tyle cenna, iż jest to autentyczna historia. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.