Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 3,5/6
Janusz Krzyżanowski, główny zdawałoby się bohater książki, to średnio dochodowy autor kryminałów. Od lat pisze z wielką regularnością kolejne książki. I chociaż super bestsellerami nie stają się one, to sprzedaż jest całkiem zadowalająca. Z racji wykonywanego zawodu dużą część dnia spędza w świecie fantazji. Jest jednak przekonany, że bezbłędnie odróżnia realne zdarzenia od
tych fikcyjnych. Ale czy na pewno?
Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy pisarz rozpoczyna prace nad nową powieścią. Wokół niego niespodziewanie zaczynają się dziać zaskakujące i ze wszech miar niepokojące wydarzenia. Niby w sumie nic wielkiego, ale są to drobiazgi, które razem tworzą chorą grę w jaką ktoś sobie z Krzyżanowskim pogrywa.
Z początku lekko zaniepokojony, a nawet zaintrygowany, Krzyżanowski szybko staje się człowiekiem mocno przestraszonym. A to dopiero początek.
Piętrzą się dziwne, momentami groźne wydarzenia, zmieniają się realia w życiu prywatnym, fikcja pisanej książki miesza się z terażniejszością życia pisarza. I tak na dobrą sprawę nie wiadomo, które wydarzenia łączą się ze sobą, które są jedynie przypadkami, a które ułudą.
Pisarz zgłasza się po pomoc do policji. Śledztwo rozpoczyna przenikliwy nadkomisarz Krzysztof Sobolewski. Który z nich pierwszy dostrzeże granicę
oddzielającą fabułę od prawdziwego życia?
Któremu uda się na czas rozwiązać sprawę...a może sprawy?
Wielki chłód ma...wiele :) plusów i minusów.
Ciekawym bez wątpienia jest sposób prowadzenia narracji. Śledzimy przede wszystkim główną akcję książki, opowiadana przez neutralnego narratora. Ale równocześnie jesteśmy świadkami..wywodów (tak, to dobre określenie) schwytanego już przestępcy, stalkera, złego..jak go zwał, tak zwał. To wszystko przeplatane jest fragmentami pisanej właśnie przez Krzyżanowskiego książki. Jej fragmenty są identyczne, jak to co dzieje się w życiu pisarza..ale tylko do pewnego momentu.
Atutem jest także sposób pisania, warsztat Katarzyny Rygiel. Bardzo przypadł mi on do gustu.
To plusy. Minusami jest, nie ukrywam taka sobie postać samego Krzyżanowskiego, czyli w zasadzie głównego bohatera. Skoro to wiodąca osoba, to powinna ona lśnić, błyszczeć przyciągać (w taki, czy inny sposób). Niestety, ale tak nie jest. W najlepszych momentach opowieści Krzyżanowski jest po prostu średniakiem miotającym się w otaczającej go rzeczywistości. Ani zły, ani dobry, po prostu przeciętny, momentami nudny.
No i samo rozwiązanie.... Generalnie książkę czyta się dosyć dobrze, choć są momenty przydługie. Całość odrobinę podkręca oczekiwanie na rozwiązanie zagadki. I jak tak się czeka, czeka i czeka...to liczy się na jakieś bum. A tu niestety bum zabrakło. Jest tak samo średnio, jak w przypadku pana Krzyżanowskiego.
Mimo wszystko zachęcam do sięgnięcia po Wielki chłód. Książka ma niezłe momenty i być może wam przypadnie do gustu bardziej niż to miało miejsce w moim przypadku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.