Wydawnictwo Znak Horyzont, Moja ocena 5/6
Książkę podczytywałam przez ostatnie 2 tygodnie we fragmentach jednocześnie chłonąc lekturę i liczne ciekawostki, jak i rozkoszując się nią. Jestem wielka kociarą, więc książka autorstwa Madeline Swan jest dla mnie wyborną pozycją.
Koty są wyjątkowymi zwierzętami. To nie podlega żadnej dyskusji.
Kot to licząca wiele tysięcy lat ikona światowej historii i popkultury. Udomowione bardzo dawno temu, do dziś zachowały wielką niezależność. Nie da się ich wytresować (w przeciwieństwie do wielu innych domowych zwierząt). Należy cieszyć się z zaszczytu ich towarzystwa i służyć kotom jak tylko można. Kot ma odbierać łaskawie hołdy, brać to co daje człowiek i ew. dać się przytulić, czy pogłaskać.
Autorka książki w niezwykle ciekawy sposób prezentuje nam historię kotów i koto-ludzkich kontaktów. Poczynając od świata antycznego do czasów współczesnych śledzimy perypetie naszych kocich milusińskich. A jest co śledzić i o czym pisać. Oj działo się, działo w kocim świecie.
Złotym wiekiem kociego współistnienia z ludźmi był okres antyczny, a konkretnie starożytny Egipt, jego kultura i religia. W tym to okresie koty z dzikich, pustynnych zwierząt stały się istotami wielbionymi na równi z faraonami i bóstwami starożytnymi. I bardzo słusznie:).
W wiekach średnich i stuleciach późniejszych różnie przedstawiała się koto-ludzka koegzystencja. Koty kochano (bo były zbawcami rolników i wiejskich gospodarstw - wszak chroniły przed gryzoniami), ale były także okresy gdy się ich bano, tępiono je, prześladowano. Koty były symbolem zła, kultu pogańskiego, traktowano je jako pomagierów palonych na stosie czarownic. Do dziś w bajkach, przypowieściach czarownica ma miotłę, długi nos i kota...koniecznie czarnego.
W okresie średniowiecza i wiekach późniejszych z czarnych kotów o zgrozo wyrabiano "lek" na ślepotę czy podagrę. Kocie sadło do smarowania także miało co nieco leczyć. O tym co jeszcze pseudomedycznego robiono z biednych futrzaków przeczytacie w książce. Włosy dęba mi stanęły jak czytałam o ludzkiej głupocie i okrucieństwie.
XIII i XIV wiek to okres szerzenia się wielu zaraz m.in. czarnej śmierci, którą przenosiły szczury. Na moment (ale tylko na moment) przypomniano sobie wtedy o łownych zaletach kotów i doceniono je. Ale jak w tym powiedzeniu...łaska pańska na pstrym koniu jeździ....podobnie było z ludzką łaską i miłością wobec kotów.
Sytuacja kota diametralnie zmieniła się w XIX wieku. Okres wiktoriański był drugim (po antycznym Egipcie) złotym wiekiem kotów. Wiele dobrego w tym kierunku poczyniły znane osoby, m.in. królowa Wiktoria, wielka wielbicielka kotów, fundatorka 1. wystawy kotów rasowych. Ale nie tylko angielska monarchini kochała koty. Mahomet bał się ruszyć z miejsca, żeby nie obudzić ukochanego kotka (w pełni to rozumiem). Nelson, pupil Winstona Churchilla jadał z nim codziennie obiady na Downing Street. Picasso uwielbiał malować koty. Brigitte Bardot kochała koty, miała ich ponad 50. Król Karol I Stuart zasiadający na tronie Szkocji w I połowie XVII wieku posiadał przynoszącego mu szczęście ukochanego czarnego kota. Gdy zwierzę zdechło, monarcha w trakcie wojny domowej został pojmany i stracony.
Kardynał Richelieu pomimo zasług w tępieniu czarownic, był znany ze swojej miłości do kotów. Pozwalał im spać we własnym łóżku, jeść z talerzy ze wspólnego stołu. Niestety, ale pozostała część francuskiego dworu nie podzielała jego uwielbienia i po jego śmierci spalono wszystkie jego koty.
Było wielu innych znanych miłośników i przeciwników kotów. Wiele na przestrzeni stuleci działo się w kocim świecie. Madeline Swan z wielką swadą, humorem i niezwykle ciekawie przeprowadza nas przez kilka tysięcy lat kociego i ludzkiego współistnienia.
Książka niezwykle ciekawie napisana i ozdobiona licznymi zdjęciami, przedrukami litografii etc.
Od pierwszego rozdziału rzuca się w oczy miłość Swan do kotów i tytaniczna wręcz praca jaką wykonała, żeby wyszperać wszystkie ciekawostki.
Podsumowanie po lekturze książki nasuwa się jedno (poza faktem oczywistym, iż koty są wyjątkowe:)) jedni koty kochają, inni ich nie znoszą. A koty...no cóż, sądzę, że mają to gdzieś:)
Będę chciała kiedyś przeczytać tą publikację, chociażby z tego faktu, że uwielbiam koty :)
OdpowiedzUsuńNiezwykle fascynująca lektura, której jednocześnie mogę się bać. W szczególności rozdziałów w których opisywano to co robiono kotom :/ aż mnie ciarki przechodzą. Więc zastanawiam się czy jestem w stanie przeczytać ja w całości.
OdpowiedzUsuńJednakże jestem wielką miłośniczą kotów :)
Jestem kociarą i to jaką! zdecydowanie for me ;)
OdpowiedzUsuńKupiłam tę książkę przyjaciółce i trochę poprzeglądałam, zanim ją zapakowałam - niektóre ciekawostki były świetne! :) Nie jestem wielbicielką kotów (na szczęście, one mają to gdzieś), ale przyjemnie się o nich czyta.
OdpowiedzUsuńJa jestem fanką kotów, tym chętniej książkę przeczytam :))
OdpowiedzUsuń