Wydawnictwo Albatros, Moja ocena 4,5/6
Nazwanie Suszy thrillerem katastroficznym jest wg. mnie lekką przesadą. Owszem mamy wielką katastrofę o tyleż przerażającą co realną w dobie, gdy zewsząd biją alarmy, iż Ziemia ginie. Jednak owa książkowa katastrofa mimo, że przerażająca (wszak bez wody żadne życie nie może istnieć) thrillerem wg. mnie nie jest. Ot jest to niezwykle sprawnie napisane, bardzo wciągające (przyznaję to) czytadło, które połyka się w kilka godzin. Trzeba jednak Mastertonowi przyznać, iż zapewnił mi kilka godzin ciekawej lektury.
Akcja w dużej mierze rozgrywa się w San
Bernardino w Kalifornii, miejscu, które większości kojarzy się raczej z rajem na ziemi, a nie z miejscem klęski, gdzie umiera prawie wszystko co żyje. Słowo prawie, jest tu kluczowe. Od kilkunastu miesięcy nie spadła tam ani jedna kropla wody, miejskie rezerwy są na wyczerpaniu, studnie i rzeki wyschły, miastu grozi śmierć, a ludziom męczarnie. Jednak nie wszystkim jest tak żle. Jest uprzywilejowana, niewielka grupa bogaczy, która wodę ma nawet do nawadniania...pola golfowego. W mieście wybuchają zamieszki. Jest jeden człowiek, który przeciwstawia się wszystkiemu, ujawnia okrucieństwo miejskich władz, w efekcie czego musi wraz z rodziną i przyjaciółmi uciekać w niedostępne góry. To jednak dopiero połowa problemów.
Sztampowa do bólu książka, a jednocześnie taka, która w wielu miejscach zadziwia, a na pewno wciąga. Całość czyta się błyskawicznie, kilka godzin na lekturę w zupełności wystarczy. Efekt całościowy byłby lepszy (mimo sztampowości), gdyby nie psujące moim zdaniem wszystko zakończenie, tak przewidywalne, że aż zęby bolą. Ale i tak czytało się doskonale. Ot taki paradoks.
Po zakończeniu lektury miałam sporo refleksji, ale nie nad samą książką, ale poruszonym w niej tematem - tym co nas za kilkadziesiąt lat czeka, o ile jeszcze bardziej nie wdrożymy w życie zachowań w zakresie dbania o planetę i jej zasoby. Sortujemy śmieci, wyrzucamy baterie, plastiki etc do odpowiednich pojemników, wyłączamy prąd, nie lejemy bzdurnie wody, używamy jak najwięcej opakowań wielorazowego użytku itd. Ale czy to wystarczy?
Wydaje mi się, że Mastertonowi może nawet mniej chodziło o napisanie wielkiej powieści (którą Susza bez wątpienia nie jest), ale o stworzenie książki, która właśnie zmusi do chwili refleksji. Jeżeli chociaż co któraś osoba po lekturze niniejszej książki zmieni swoje postępowanie względem naszej planety, odpadków, wykorzystywania wody, prądu, to już będzie wielki sukces.
Zachęcam do lektury.
Nie słyszałam jeszcze o tej książce, ale przyznaję, że narobiłaś mi chęci :) Mastertona jeszcze nie poznałam choć sporo dobrego o nim słyszałam :) mam zamiar poznać jego książki w najbliższym czasie :) może zacznę od "Suszy"...
OdpowiedzUsuńJak tylko ujrzałam w zapowiedział to pomyślałam - muszę ją poznać.
OdpowiedzUsuńczekam w kolejce na tę książkę, może w końcu ją dorwę :)
OdpowiedzUsuń