Wydawnictwo Świat Książki, Ocena 4,5/6
Recenzja mojego męża.
Pewnego niezwykle gorącego czerwcowego dnia w
apartamencie w luksusowej dzielnicy Frankfurtu zostają znalezione nagie
zwłoki Andreasa Wiesnera i luksusowej prostytutki Iriny. Wszystko
wskazuje na to, że Wiesner najpierw zastrzelił kochankę, a następnie
popełnił samobójstwo. Jednak komisarz Julia Durant (tu szacunek, bo po 1. spojrzeniu na zdjęcie z miejsca zbrodni) jest przekonana, iż to mistyfikacja. Tzn, że obie osoby nie żyją, co do tego nie ma wątpliwości, ale Julia uważa, że to było morderstwo, że najpierw zabito Irinę, a póżniej Andreasa. Wizyta policjantki u zrozpaczonej wdowy tylko potwierdza tą teorię. Kobieta jest pewna, że jej mąż nie miał kochanki, chociaż fakty zastane na miejscu zbrodni zdają się temu przeczyć. przedstawia także zupełnie inny wizerunek męża. Jeżeli nie kochanka, to co? Dlaczego zginął multimilioner handlujący brylantami i wyjątkowo luksusowymi gadźetami? Prawda jest prosta i oczywista, jak w tym starym powiedzeniu - jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. W tym wypadku są to niewyobrażalnie duże pieniądze. Jednak dotarcie do prawdy i osób, które kryją sie za tą zbrodnią, nie będzie już takie proste. Śledztwo, które na początku (nie ukrywam) odrobinę się ciągnie, w pewnym momencie przyspiesza i to tempo autor umiejętnie utrzymuje, prawie do końca książki. Pod koniec całość stopniowo przyspiesza, ponieważ Julia, która prowadzi śledztwo, wpada w tytułową pajęczą sieć utkaną przez niezwykle sprytnych i grożnych ludzi. Kolejne etapy śledztwa odkrywają rzeczy, o których istnieniu nawet policjantka nie miała pojęcia. Odkrywane są zbrodnie, brudy i najbardziej obrzydliwe ludzkie cechy.
Finał może nie jest super zaskakujący, ale mocny.
Niewątpliwym plusem jest ograniczenie się przez autora do śledztwa trwającego zaledwie kilka dni. Ponieważ książka jest dosyć gruba, śledzimy krok po kroku poczynania zarówno policji, jak i drugiej strony, czyli przestępców.
Mimo sporej objętości książkę czyta się doskonale, jest zręcznie napisana, akcja jest doskonale prowadzona choć nie ukrywam, iż odrobinę trąci myszką. Wszystko rozgrywa się kilkanaście lat temu, gdy walutą w Niemczech były jeszcze marki. Jednak absolutnie nie przeszkadza to w lekturze, co najwyżej kilkukrotnie wywołuje lekki uśmiech.
Syndykat pająka polecam, do dobry, momentami mocny kryminał.
Świetna recenzja, książka również :)
OdpowiedzUsuńOstatnio na nowo mam ochotę na nieco mocniejszą literaturę, dlatego będę mieć na uwadze powyższą pozycje, gdyż jej fabuła oraz recenzja twojego ślubnego bardzo mnie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńLubię kryminały, ale ten jakoś nie bardzo mnie zainteresował. Przynajmniej opis średnio przyciąga, a Twoja recenzja zachęca :)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com