Wydawnictwo OLE, Moja ocena 4-/6
Główna bohaterka Rebecca ma trzydzieści trzy lata, ponad sto par butów, szafę pełną
małych czarnych, tweedowych garsonek i wielki sentyment dla
olśniewającej Coco Chanel. Wszędzie ma jej zdjęcia, nosi tylko jej ciuchy (no czasami także z innych markowych butików) używa tylko perfum Chanel 5 i generalnie tylko to ją w życiu obchodzi. Oj nie, byłabym niesprawiedliwa. Równie ważne dla Rebecci jest znalezienie i utrzymanie odpowiedniego męźczyzny i schudnięcie do rozmiaru 36. Wszyscy kolejni męźczyźni tej pustej jak afrykański bębenek dziewczyny odchodzą. Ciekawe dlaczego?!
Tym razem Rebecca mieszkająca w Wenecji jest bez
pamięci zakochana w Niccolò, razem z którym, po roku związku na
odległość, w końcu zamieszka w Mediolanie. Szczęście Rebecci sięga zenitu, gdy dowiaduje się, iż pozytywnie rozpatrzono w pracy jej podanie o przeniesienie do filii w Mediolanie. Będzie tuż obok ukochanego. Już w wyobraźni wije im wspólne gniazdko. Nic to, że od kilku tygodni nie widzieli się. Pewnie Nicolo jest bardzo zajęty,wszak piastuje niezwykle ważne stanowisko. Z pewnością, gdy dowie się, że ona Rebecca będzie mieszkać razem z nim oszaleje ze szczęścia. Wspólna, idealna przyszłość wydaje się być w
zasięgu ręki. Niestety Rebeccę czeka bardzo przykra niespodzianka.
I to całość opowieści. Ponieważ historia i życie ponad trzydziestoletniej Włoszki skupiają się wokół ciuchów, perfekcyjnego wyglądu, męźczyzn i w ogóle spraw damsko-męskich, nie tylko w sferze uczuciowej.Wyobraźcie sobie, iż można o tym napisać 352 strony i uczynić to nawet zjadliwym czytadłem. Całość od bycia mega infantylną książką ratuje niesamowite poczucie humoru, jakim obdarzona jest autorka. Nie wiem jakim cudem Danieli Farnese udało się stworzyć pozycję, która sprawiła, iż kilkakrotnie wybuchałam śmiechem, a poza tym byłam niesamowicie przeszczęśliwa. Z jakiego powodu? Ano z takiego, iż nie jestem tak pusta i infantylna jak bohaterka książki.
Aleja Chanel N 5 nie jest jakimś wielkim dziełem literackim, ale można przy jej lekturze miło spędzić czas. Ot niezłe czytadło poprawiające humor, idealne na pobyt na plaży, czy odpoczynek latem na balkonie. Nie istotne, że zaraz po skończeniu lektury o książce zapomnicie. Ale poprawa humoru gwarantowana. Takie książki też są potrzebne.
Coś mi się wydaje, że raczej bym się w niej nie odnalazła.
OdpowiedzUsuńZ chęcią ją przeczytam :) Tak na poprawę humoru :)
OdpowiedzUsuńTrochę nie do końca moje upodobania ;)
OdpowiedzUsuń