Wydawnictwo Muza, Okładka miękka, 304 s., Ocena 5/6
Recenzja mojego męża, który po lekturze Londynu we krwi stał się fanem twórczości Jamesa Craiga. Milcz nawet po śmierci, to kontynuacja przygód niezłomnego inspektora policji Johna Carlyle’a. Akcja książki ponownie rozgrywa się w Londynie. Tym razem autor ukazuje nam Londyn, jako miasto wielokulturowe, swoisty tygiel kultur, ras, ludzi. Tego typu miejsce, gdzie nowe (niekoniecznie chciane) łączy się z dawną, starą, poczciwą Anglią, musi generować konflikty, muszą istnieć przestępstwa. I Craig doskonale nam je ukazuje. Tym razem inspektor Carlyle ma do rozwiązania sprawę zagadkowego morderstwa z pozoru słodkiej, nikomu nie wadzącej starszej pani Agathy Mills. Błyskawicznie pierwszym i najbardziej oczywistym podejrzanym staje się mąż denatki. Wszyscy wierzą w jego winę, bowiem dowody w oczywisty sposób wskazują na niego. Carlyle ma jednak wątpliwości. Dla niego taki bezsporny podejrzany jest zbyt oczywistym. Policjant zaczyna tak charakterystyczne dla niego drobiazgowe śledztwo, które śmiało możemy nazwa węszeniem i odkopywaniem czego tylko się da. Drobiazgowa praca doprowadza go do wydarzeń sprzed ponad 30 lat, które zdają się być zalążkiem całej zbrodni. Ale czy na pewno? Co skrywa przeszłość spokojnej starszej pani? Co wydarzyło się latach 70. w Chile? Co te wydarzenia mają wspólnego z zabójstwem?
Śledztwo nie jest proste, ba zaczyna się niespodziewanie gmatwać coraz bardziej. Jakby problemów i poszlak było mało, Craig wprowadza spora ilość wątków pobocznych. W przypadku wielu z nich, aż do końca lektury nie wiemy, czy mają one jakieś znaczenie dla sprawy czy nie. I cały czas nasuwa nam się pytanie - kto i dlaczego zabił?
Craigowi udało się po raz kolejny stworzyć doskonały, trzymający w napięciu i zmuszający do myślenia (i to nawet bardzo) rasowy kryminał. Śledztwu prowadzonemu przez inspektora (takiego wzorcowego policjanta, jakim Carlyle bez wątpienia jest) niczego nie można zarzucić. Co ciekawe Craig uczynił swojego głównego bohatera bardzo ludzkim. Daleko mu do super-hipermanów, którzy zaludniają różnorodne kryminały. Nasz inspektor pochłania tony ciastek, od których nie może się odzwyczaić, wypija litry kawy, ogląda z żoną tv (szczególnym sentymentem darzy idiotprogramy, czyli różne show), kocha córkę i ciągle ma dla niej za mało czasu. A przy tym jest gliną z prawdziwego zdarzenia, niezłomnym, nieskorumpowanym, porządnie wykonującym swoją robotę. W jednym z wywiadów Craig powiedział, że w kryminale najważniejsze są realne postacie. I bohaterowie Milcz nawet po śmierci tą jego tezę zdają się potwierdzać.
Książkę czyta się doskonale, szybko. James Craig po raz kolejny udowodnił, że jest doskonałym pisarzem.
Brzmi wspaniale. Będę miała na uwadze tę książkę w wolniejszym czasie.
OdpowiedzUsuńps. przesyłka doszła- dziękuję ;-))
Zapowiada się ciekawie.Mam zamiar przeczytać obie części:)
OdpowiedzUsuńPodsunę mężowi, bo kryminały to nie moja bajka
OdpowiedzUsuńCzytałam już zachwyty Futbolowej nad tą książką, chyba skuszę się wreszcie na twórczość Craiga, skoro wiąże się to z takimi emocjami!
OdpowiedzUsuńCzytałam i podpisuje się pod twoimi wrażeniami w 100% . pozdr
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod twoimi wrażeniami w 100%. Craig świetnei pisze!
OdpowiedzUsuńZgadzam się. I też zwróciłam uwagę na te niesamowite ilości ciastek, które zjada Carlyle. Eh, też bym tak chciała: jeść i nie tyć!
OdpowiedzUsuń