Strony

poniedziałek, 8 lipca 2013

Skald karmiciel kruków - Łukasz Malinowski

Instytut Wydawniczy Erica, Okładka miękka, 488 s., Ocena 4,5/6
Recenzja mojego męża, ja mimo, iż jestem wielbicielką powieści historycznych, za historyczną fantastykę nie zabieram się...

Akcja książki rozgrywa się w mrocznych wiekach średnich na terenie Skandynawii. Mamy wiek X, okres kiedy mniejsi i więksi lokalni władcy walczą o utrzymanie swoich ziem i podbicie sąsiednich. Równocześnie rozpoczyna się chrystianizacja tych terenów.
Bohaterem jest Ainar, męźczyzna marzenie wszystkich ówczesnych kobiet - wysoki, wysportowany, przystojny, waleczny. Ainar jest także poetą i skaldem. Jego twórczość zyskuje coraz większy rozgłos i jest coraz sowiciej wynagradzana. Jednocześnie jest wyjątkowo bezczelnym i nieliczącym się z nikim i niczym człowiekiem. Ot taki odpowiednik wyjątkowo zadufanego w sobie, acz zdolnego celebryty. Nic dziwnego, że będziemy śledzić jego losy od momentu wywołania wyjątkowo egoistycznej wojny, a póżniej ucieczki. Znajdziemy się także na tajemniczej Wyspie Irów, gdzie opat pewnego klasztoru poprosi o wyjaśnienie zagadki morderstw dokonywanych przez demona. Przy okazji Skald będzie musiał stawić czoło tajemnicy z własnej przeszłości.
Książka jest bardzo dobrze napisana. Znajdziemy w niej mnóstwo nawiązań do mitologii oraz filozofii skandynawskiej, bardzo dużo szczegółowych opisów uzbrojenia i odzienia, jakie w X w. były w powszechnym użyciu. Te opisy i wszystkie szczegóły są ogromną zaleta Skalda... Nic dziwnego, autor jest specjalistą w historii średniowiecznej Skandynawii. 
Malinowski serwuje całkiem sporo informacji, ale ta wiedza mediewistyczna, filozoficzna, historyczna w lekturze absolutnie nie przeszkadza. Śmiało można rzec, że jest jej niezaprzeczalnym atutem. Wszystkie informacje są podane w pigułce, słowa lub pojęcia, które mogą być trudniejsze do zrozumienia, wyjaśnione są w licznych przypisach znajdujących się u dołu strony. 
Jeżeli lubicie dopracowaną w każdym calu historyczną fantastykę, wyrazistych do bólu bohaterów, średniowieczne klimaty rodem ze Skandynawii, a do tego jesteście miłośnikami lejącej się juchy, patroszenia, obcinania, przecinania, wydłubywania wszystkiego co tylko można wydłubać, Skald karmiciel kruków jest pozycją idealną dla was. 
Bardzo obiecujący i wciągający debiut. A poniżej fragment powieści na zachętę.
Na świeżym powietrzu Skald dał Haraldowi czas, by ten obejrzał pobojowisko. A było co podziwiać, jeśli ktoś lubował się w rzeziach. Jucha szybko krzepła i wsiąkała w ziemię, przybierając ciemnobrunatny kolor. Martwi kochali się z ziemią w najróżniejszych pozach, dla większości niedostępnych za życia. Z uciętą nogą pod pachą, z głową leżącą na ramieniu, z jelitami obwiązanymi wokół dłoni, z przetrąconymi kręgosłupami, z połamanymi żebrami i z cudzymi stopami w ustach. A ranni jęczeli. W ustach niektórych odgłosy te przeradzały się w błagania o łaskę szybkiej śmierci, w ustach innych - w wezwania bliskich lub przeklinania wrogów. Dwaj konający nadal szarpali się za włosy, jakby nie zdawali sobie sprawy, że wypływa z nich życie. Kruki i wrony, które już podczas bitwy krążyły nad lasem, teraz rozpoczęły ucztę. Nie wszystkie ich dania były martwe. Ci, którzy byli w stanie to robić, odganiali ptaszyska, ale te nigdy nie odlatywały daleko. Stały nieopodal, kręciły głowami z boku na bok, wpatrywały się w ofiary i cierpliwie czekały, aż te staną się zdatne do spożycia.

4 komentarze:

  1. Jestem jej bardzo ciekawa, a zwłaszcza tego, jak poradził sobie z taką tematyką polski autor:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale mi narobiłaś ochoty na tę książkę! Koniecznie muszą ją poznać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko pięknie, tylko autorem jest Łukasz, a nie Tomasz :) Dzięki za recenzję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko...ale gafa, tak to jest jak się z rozpędu pisze. Można swoje wypociny milion razy czytać i nie zauważyć. Juz poprawiam i gorąco przepraszam.

      Usuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.