Wydawnictwo Studio Emka, Okładka miękka, 371 s., Moja ocena 6/6
Fascynująca opowieść o niezwykłym człowieku. Książkę połyka się w mgnieniu oka.
Może na początek kilka słów o tym, kim był Ludwik Rajchman. Podejrzewam, że niewiele osób kojarzy tego starszego pana z czynami, których dokonał.
Ludwik Rajchman ur. się 01 listopada 1881r. w Warszawie, a zmarł w 1965r. w Chenu. Był słynnym bakteriologiem, naukowcem, ale przede wszystkim założycielem UNICEFU. W latach 1920-1921 był współorganizatorem Komisji Epidemiologicznej Ligii Narodów. W latach 1930-31 przebywał w Chinach, jako doradca medyczny chińskiego. W latach 1931-1939 ekspert Narodowej Rady Ekonomicznej do Spraw Odbudowy
Chin. Był także specjalnym przedstawicielem chińskiego rządu w USA.
Jednak największym jego osiągnięciem pozostaje stworzenie UNICEFU. W 1946 r. został jego pierwszym przewodniczącym. Liczbę niedożywionych dzieci na całym świecie
szacowano wtedy na 20 – 30 milionów. Rajchman chciał pomóc dzieciom, walczyć z głodem i największymi chorobami swoich czasów. Zabiegał o upowszechnienie lekarstw i szczepionek, które my dzisiaj uważamy za powszechnie dostępne, głównie penicyliny i szczepień przeciw gruźlicy.
Był wielkim badaczem, humanistą, przyjacielem najwybitniejszych ludzi z całego świata, a przede wszystkim był niesamowitym człowiekiem, takim po prostu dobrym, z sercem na dłoni. O takich ludziach rzadko kiedy pamiętamy. Dobroć jest nie modna, częstokroć żenująca. Wspominamy tych złych, skandalistów, morderców, tyranów, ale o dobrych ludziach na ogół zapominamy. Bo co to w ogóle znaczy - być dobrym człowiekiem? Mówi się, że ktoś jest fajny, spoko (jak to mówi młodzież), ale dobry? To pojęcie jakby traciło na znaczeniu, na swojej wartości. Marta Balińska poprzez niniejszą książkę, która jest opowieścią o jej pradziadku, przywraca określeniu dobry człowiek, właściwą rangę.
Nie ma wątpliwości, że Rajchman to największy polski humanista XX wieku, człowiek wszechstronny, wizjoner potrafiący wcielać swoje utopijne zdawałoby się idee w życie. Był osobą z typu tych, które wzbudzają na równi podziw, jak i niechęć, a w niektórych wręcz nienawiść. Mimo, iż był znany w całym świecie, był przyjacielem, znajomym najważniejszych osób XX - wiecznej Europy i nie tylko, do końca pozostał Polakiem, nigdy nie zrezygnował z polskiego obywatelstwa. Życie Rajchmana śledzimy na tle rozleglej panoramy historii świata w I połowie XX wieku. Jesteśmy świadkami najważniejszych wydarzeń, m.in. utworzenia Ligii Narodów, obu wojen światowych, wojny domowej i głodu w Rosji, tragicznej historii Polski oraz zamieszek i tragedii w Chinach.
Balińska, prawnuczka Ludwika Rajchmana, przedzierając się przez rodzinne opowieści, zdjęcia, zapiski oraz światowe archiwa, stworzyła wspaniałą, porywającą, kipiącą energią i dobrym przesłaniem opowieść. Opowiedziała nam o człowieku wizjonerze, wyprzedzającym swoją epokę, ale także o dobrym, czułym mądrym człowieku z ogromnym poczuciem humoru i sercem na dłoni. Lekturą książki Balińskiej i pamięcią o jej dziadku, możemy chociaż w części podziękować mu za to co zrobił, za rzeczy zdawałoby się tak zwyczajne, a jednocześnie niezwykłe. Warto, a nawet należy przeczytać tę książkę i poznać osobę naszego
wielkiego rodaka, dobrego, mądrego człowieka, którego życie mogłoby być z
powodzeniem kanwą kilku zapierających dech w piersiach filmów.
O Ludwiku Rajchmanie dotychczas nie słyszałam, ale faktycznie wydaje się być niezwykłym człowiekiem! Czasami nawet nie podejrzewamy, że wśród Polaków są tak inspirujący ludzie.
OdpowiedzUsuń