Wydawnictwo Novae Res, Okładka miękka, Moja ocena 4/6
Spać nie mogę, skończyłam czytać Chińskie igraszki i napiszę kilka słów o książce.
O podróży do Chin marzy większość osób. Niestety nie wszyscy z różnych względów mogą to marzenie zrealizować. W takim wypadku dobrze jest o Chinach chociażby poczytać. W zalewie mniej lub bardziej reklamowanych książek, albumów, trudno trafić na pozycje ciekawe, wartościowe zawierające więcej informacji niż standardowe przewodniki. Chińskie igraszki należą niewątpliwie do lektur, na które warto zwrócić uwagę.
Sylwia Mallon-Schulze miała okazję w Chinach przebywać przez dłuższy czas. Towarzyszyła mężowi w wyjeździe służbowym. Poznała więc ten kraj niejako od środka, chociaż na pewno nie w stopniu wystarczającym, bo chyba nigdy nie uda się Państwa Środka poznać cudzoziemcowi wystarczająco, nasycić się nim. Opowiada o życiu na chińskiej prowincji i w dużych miastach, o odrębności kulturowej i mentalności Chińczyków, która różni się od naszej w sposób niewyobrażalny.
Wspomina o kulturowym, językowym i klimatycznym szoku, jaki przeżyła, gdy przybyła do Chin. Do kraju tego wyjechała bowiem w zasadzie bez żadnego przygotowania. Ot życie zmusiło do tego ją i jej męża. Cóż, czasami tak bywa. Jak sobie poradziła, gdy została rzucona na przysłowiową głęboka wodę? Czy odnalazła się w Chinach? Czy w końcu została tam zaakceptowana (w takim stopniu, w jakim Chińczycy są w stanie zaakceptować cudzoziemca)? Na czym polega dziwna z naszego punktu widzenia chińska asertywność? Czy w Chinach warto się targować? Czy da się oswoić szok kulturowy, który przeżywa każdy pierwszy raz przybywający do Chin?
Odpowiedź na te i wiele innych pytań znajdziecie w książce, do lektury, której gorąco zachęcam. Całość podzielona jest na 31 rozdziałów, z których każdy porusza inną tematykę. Ciekawym uzupełnieniem są zdjęcia, jakie wykonała autorka. Chociaż przyznam, że jak dla mnie tych zdjęć jest zbyt mało.
Książka napisana jest w bardzo ciekawy sposób, z taką jakbym to nazwała ikrą, prosto od serca. Od razu rzuca się w oczy zafascynowanie autorki Chinami. Ale czy w stopniu pozytywnym, czy wręcz przeciwnie, tego nie zdradzę. Nasz przewodniczka spędziła w Chinach kilka lat. Z aparatem i notatnikiem w ręku przemierzyła dużą część tego niezwykłego miejsca. Efektem tej podróży i pasji poznania jest ta niebanalna książka. Zapiski Sylwii Mallon-Schulze to swoisty dziennik zręcznie utkany ze wspomnień i obserwacji chińskiego życia i życia w Chinach.
Gorąco zachęcam do lektury.
Czytałam tę książkę i bardzo mi się podobała:) Nie interesuję się za bardzo tamtymi terytoriami, ale chciałam po nią sięgnąć z ciekawości i zarówno tematyka jak i swobodne, ciekawe wynurzenia jak i drobne, ale znaczące ciekawostki bardzo przypadły mi do gustu.
OdpowiedzUsuń