Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
▼
sobota, 13 kwietnia 2013
Wywiad z Hanną Cygler...
Zamieszczam odpowiedzi na nasze pytania, które otrzymałam od pani Hanny. Miłej lektury:) Anetapzn:
Hanna Cygler to pani pseudonim literacki. Skąd pomysł na taki, a nie inny?
Pomysł
dość banalny, gdyż jest to moje nazwisko panieńskie. Uważałam, że w ten
sposób lepiej oddzielę moją działalność literacką od pracy zawodowej.
Jakie miejsce w Pani życiu zajmują książki? Jaką literaturę lubi Pani czytać, jaka daje ukojenie, a jakiej Pani nie lubi?
Dzięki
mojej babci dość wcześnie zaczęłam czytać i od tej pory zupełnie
wsiąkłam w urojone światy. Jak byłam mała, mama często czytała te same
książki co ja, by zorientować się lepiej w moich zachowaniach, gdyż
często w zależności od lektury przyjmowałam zupełnie inną osobowość.
Lubię czytać różne książki: i te poważne, i te zupełnie rozrywkowe, pod
warunkiem, że są szczere i nie udają przede mną tego, czym nie są. A
potrafię się przekonać do każdego gatunku literackiego.
Czy „W cudzym
domu” będzie miało kontynuację? Książka bardzo przypadła mi do gustu,
ale aż prosi się o ciąg dalszy. Czy w związku z tym przewiduje Pani
kolejne tomy przygód Luizy i jej rodziny oraz przyjaciół?
Kończąc
pisanie „W cudzym domu”, zorientowałam się, że mam więcej materiału,
który pozwoliłby mi na napisanie drugiej części książki. Podobnie było z
„Czasem zamkniętym”. Pozostała więc kwestia znalezienia odpowiedniej
sceny kończącej, która byłaby pewnym zawieszeniem akcji. Ten materiał
musi jeszcze trochę dojrzeć w mojej głowie i mam nadzieję, że za dwa
lata ujrzy światło dzienne. Teraz zakończyłam pracę nad książką, której
akcja również jest zanurzona w wątkach historycznych i prawdę mówiąc,
mimo iż powinnam pisać dalszy ciąg „W cudzym...”, postanowiłam jak
najszybciej napisać teraz powieść współczesną. Tak, żeby się trochę
przewietrzyć w czasie. A potem... ponownie do archiwum.
Gdzie jest
Pani miejsce na Ziemi, takie, w którym chciałaby Pani mieszkać, i takie,
w którym znajduje Pani ukojenie, gdy chce uciec od codzienności?
Moja
codzienność jest dla mnie dość atrakcyjna i wcale nie chcę od niej
uciekać. Całe życie pragnęłam mieć – oprócz rodziny – atrakcyjny zawód,
ciekawe hobby i wspaniałych przyjaciół. Myślę, że w dużej mierze to mi
się udało. A jakie miejsce? Oczywiście Gdańsk i całe Trójmiasto. Nie ma
lepszego miejsca!
Anne18
Czy lubi Pani okres, gdy „trzeba” promować swoją książkę, odbywać spotkania autorskie z czytelnikami, udzielać wywiadów itd.?
Jest to
bardzo ekscytujący czas, gdyż wówczas dochodzi do konfrontacji z
czytelnikiem. Oczywiście ja mogę sobie myśleć na temat tego, co chcę
powiedzieć w książce, może ona mi się podobać, ale to nic nie znaczy,
jeśli nie uzyskam akceptacji odbiorcy. I jest zawsze lęk i obawa, czy
tym razem się też uda. Taki „gorący” okres trwa jednak krótko, gdyż w
dzisiejszych czasach życie promowanej książki jest krótkie. Dwa
tygodnie, miesiąc i wszyscy ponownie gonią za inną nowością. Dlatego tak
bardzo cenię współpracę z bibliotekami, bo tam książki czytane są na
okrągło. I toczy się stała walka o to, czy książka będzie na tyle
atrakcyjna, by czytelnik chciał ją zabrać z półki.
Wielu autorów
prowadzi blogi książkowe, dzięki czemu może zaglądać na strony
czytelników i czytać, jakie jest ich zdanie na temat danej pozycji
literackiej. Czy Pani przegląda i komentuje blogi książkowe?
Nigdy nie
komentuję blogów książkowych, gdyż uważam, że każdy ma prawo do
wyrażania swojej opinii. Może gdybym zobaczyła rażące błędy
merytoryczne, to bym to zrobiła. Sama nie prowadzę blogu i myślę, że
robiąc to, miałabym kłopot nie lada. Autor krytykujący innego autora
publicznie... Hmm. Chyba nie. Co innego opinia o książce, którą się
przeczytało i która autentycznie podbiła moje serce i umysł, takie
ogólne wrażenia. Ale i tego nie robię, przepraszam Was Koleżanki i
Koledzy, bo po prostu nie mam czasu. Ale „lajkuję” Wam na FB i wspieram
Was!
Cyrysia
Dlaczego rozpoczęła Pani przygodę z pisaniem książek? Czy jest to tylko pasja, czy kryje się za tym coś więcej?
Prawdziwa
przygoda rozpoczęła się w 1997 roku, kiedy wpadłam w amok i skończyłam
„Tryb warunkowy”. Wówczas przez pół roku napisałam wszystkie części
trylogii i prawdę mówiąc, trudno mi było myśleć o czymś innym oprócz
pisania. A oczywiście musiałam również zajmować się pracą zawodową.
Trudne to było. Schudłam 10 kg, jak to dzisiaj mówię, z czystej miłości.
Od której książki najlepiej rozpocząć pierwsze spotkanie z Pani twórczością?
Myślę, że
od tej najnowszej – od „W cudzym domu”, bo to początek sagi, w której
pojawią się potomkowie głównych bohaterów i która doprowadzi nas do
czasów współczesnych. Można też czytać na początku trylogię „Tryb
warunkowy” i sięgać po kolejne powieści. Pisałam je tak, by nadawały się
do czytania w sposób niezależny.
Skąd Pani
czerpie inspiracje do swoich powieści. Czy są to historie z życia wzięte
ubarwione fikcją literacką, czy może tylko sama fikcja?
Kiedyś
odpowiadałam na to pytanie, że to sama fikcja, aż się nad nim dobrze
namyśliłam i wyszło mi, że proporcje są zupełnie inne. W tych książkach
jest sporo autentycznych historii, różnych incydentów czy zdarzeń, które
spotkały mnie samą i moich znajomych. Najbardziej mnie bawi, kiedy
spotykam się z opiniami, że te najprawdziwsze historie są
nieprawdopodobne. No tak, często trudno nam się pogodzić z
absurdalnością życia, w którym przypadek odgrywa jednak dość dużą rolę. W
zasadzie powinnam sobie notować te wszystkie „dziwne” wydarzenia, ale i
na to niestety nie mam czasu. Natanna
Pani Hanno, dlaczego i dla kogo Pani pisze?
Ja do tej
pory tego nie rozumiem „dlaczego”. To było dość magiczne. Taki
imperatyw zrodzony gdzieś w dalekich zakamarkach mózgu, który nagle
zobowiązał mnie do systematycznego siadania przed komputerem i wylewania
na ekran zawikłanych losów ludzkich. Często sama zastanawiam się, skąd
to się wzięło. A dla kogo piszę? Zaczynałam od podejścia
egoistycznego – dla siebie, ale teraz wiem, że również dla tych
wszystkich wspaniałych czytelników, których spotykam, jeżdżąc po Polsce
na spotkania, i dla tych, którzy ze mną korespondują. I są to w
przeważającej mierze kobiety.
Jussi
Jak Pani ocenia pozycję pisarza w całej machinie wydawniczej?
Źle, źle.
Przez długie lata pałętałam się po niewielkich wydawnictwach i byłam
robiona w konia aż miło. Można mnie było oszukać, nie płacić i jeszcze
mi powiedzieć, że to, co piszę, jest nic nie warte. Ja jestem dość miłą
osobą i mam w sobie duże pokłady tolerancji i zrozumienia, ale w którymś
momencie musiałam sobie powiedzieć: nigdy więcej! I wówczas spotkało
mnie szczęście w osobie mojego agenta literackiego Adama, który zdjął ze
mnie ciężar negocjacji wydawniczych i zajął się moimi sprawami, a ja
pisaniem. Wydaje mi się, że pozycja pisarza będzie się jeszcze bardziej
obniżać, gdyż poprzez self-publishing i zalew śmieciowej zachodniej
literatury (choć i krajowa się zdarza) powstaje obraz pisarza, którym w
zasadzie może być każdy, tylko trzeba mu laptopa dać do ręki.
Czyją twórczość ceni Pani ponad wszystko i myśli sobie: „oj chciałabym kiedyś tak pisać...?”.
Ponad
wszystko to chyba nie, bo mam już swoje lata i przekonałam się, sięgając
do swoich dawnych idoli, że gust czytelniczy się zmienia z upływem
czasu i z życiowymi doświadczeniami. Moje fascynacje dotyczą przede
wszystkim literatury ambitnej. Pewnie, że chciałabym pisać jak Margaret
Atwood, ale nie będę tak pisać, bo zajmuję się zupełnie innymi
książkami, więc... może inna Margaret... Mitchell. Dziwne, ale
„Przeminęło z wiatrem” jakoś wcale się w moich oczach nie starzeje. Tak,
napisanie takiej książki byłoby moim marzeniem.
Alison2
„Tryb
warunkowy”, „Przyszły niedokonany”, „Odmiana przez przypadki”... –
ilekroć napotykam te tytuły, przypominają mi się czasy szkolne i
wkuwanie gramatyki języków obcych. Dlatego muszę zapytać, skąd właśnie
takie pomysły?
Ha, miał
być tylko jeden tytuł „Tryb warunkowy” – podzielony na trzy części,
jakby kolejne czasy warunkowe – ale wydawca uznał chyba, że będzie to
zbyt gruba książka i postanowić wydać trzy. Na wymyślenie pozostałych
tytułów miałam zaledwie parę godzin. Pomogła mi moja przyjaciółka Ewa,
która jest doktorem polonistyki. Uznałam, że akurat te pasują idealnie.
Zbieracz
truskawek, jabłek, gruszek, nauczyciel akademicki, malarz pokojowy to
tylko kilka z wielu zajęć, które nie są Pani obce. Co sprawiło, że to
właśnie pisanie stało się Pani „stałą przystanią”?
Prawdę
mówiąc, to w tej kwestii jestem „niewierząca”. Trudno mi się samą
przekonać, że to pisanie, które przyszło mi tak niespodziewanie i w
sumie dość późno, nagle nie zniknie. Może zbyt dużo czytałam książek na
temat blokad twórczych i braku inspiracji. Traktuję więc pisanie jako
hobby, a stałą przystanią są tłumaczenia. Aż... aż do emerytury (jeśli
mi ją kiedykolwiek dadzą!).
„Piszę dla
przyjemności, a nie dla męki twórczej”. To zdanie znalazłam na Pani
stronie. Czy nadal pisze Pani zgodnie z tą dewizą, czy też odczuwa już
Pani pewne poczucie „obowiązku” wobec wiernych fanów?
Cieszę
się, że tacy są wierni fani, ale pisanie nadal jest to dla mnie
przyjemnością, a nie obowiązkiem. Może nie każdego dnia. Czasem się
wściekam, bo na przykład nie lubię danej sceny, czy pisanie strumieniem
świadomości któregoś z bohaterów mi nie pasuje. Ale potem następuje
nagle jakiś „pstryk” i przenoszę się w świat wyobraźni, by się po pewnym
czasie z niego wyłonić z błędnym spojrzeniem i rumieńcami na
policzkach. Może to już jest uzależnienie?
Strasznie mnie smucą odpowiedzi na pytania o miejsce pisarza w "maszynie wydawniczej" i ta część o krótkim okresie "życia" książki. Przykre, że dobre książki szybko zostają zapomniane i to, czym na przykład teraz się zachwycamy na blogach, za rok już w ogóle nie będzie kojarzone. =/
Z malym opoznieniem ale wreszcie dotarlam do tego wywiadu. Bardzo fajne odpowiedzi, za ktore bardzo dziekuje autorce. A Tobie oczywiscie za organizacje wywiadu :-)
Wspaniały wywiad. Dziękuje autorce za udzielenie odpowiedzi na moje pytania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Wyszło świetnie
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajnie wyszło:)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad!!!!dzięki Anetko,że mogłam przeczytać!!!!
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie smucą odpowiedzi na pytania o miejsce pisarza w "maszynie wydawniczej" i ta część o krótkim okresie "życia" książki. Przykre, że dobre książki szybko zostają zapomniane i to, czym na przykład teraz się zachwycamy na blogach, za rok już w ogóle nie będzie kojarzone. =/
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad :) Gratuluję :)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wywiad! Gratuluję dziewczyny pomysłowych, ciekawych pytań zadanych Pani Hannie Cygler:)
Pytania interesujące a odpowiedzi niezwykle frapujące. Z odpowiedzi na swoje pytanie jestem bardzo zadowolona.)
OdpowiedzUsuńZ malym opoznieniem ale wreszcie dotarlam do tego wywiadu. Bardzo fajne odpowiedzi, za ktore bardzo dziekuje autorce. A Tobie oczywiscie za organizacje wywiadu :-)
OdpowiedzUsuń