Strony

czwartek, 12 lipca 2012

Miłość bandyty - Massimo Carlotto

Wydawnictwo Videograf, Tytuł oryginalny: L'amore  del bandito, 200 s., Okładka miękka, Moja ocena 5/6
To przedostatnia z przeczytanych na urlopie książek. Jutro recenzja ostatniej.
Miłość bandyty, to moje drugie spotkanie z twórczością Massimo Carlotto. 
Po raz kolejny jestem pod dużym wrażeniem, przede wszystkim niebanalnego pomysłu oraz sprawności z jaką autor stworzył na prawdę dobry kryminał noir.
Marco Buratti to były więzień w środowisku nie bez kozery nazywany Aligatorem, a obecnie po resocjalizacji i odsiadce - detektyw bez licencji, czasami stosujący nie licujące z prawem, lecz bardzo skuteczne metody pracy. Wyznaje on zasadę, że liczy się efekt, nie szykowne biuro, czy wizytówki z odpowiednim nadrukiem. Nie zamieszcza nigdzie ogłoszeń o swojej działalności, wieści rozchodzą się pocztą pantoflową. Dzięki takiej reklamie trafia się do niego tylko i wyłącznie z polecenia, a i tak Marco nie przyjmuje wszystkich spraw, tylko te, które go interesują, albo te, które dobrze rokują. 
Marco to nietypowy detektyw - nie lubi używać broni, jest zapalonym fanem bluesa, uwielbia calvados, dobre papierosy i ma nieliczne grono sprawdzonych przyjaciół. Kilka lat, które (podobnie jak autor książek) spędził niesłusznie skazany w więziennej celi ukształtowało jego charakter na bezkompromisowy, chociaż czasami potrafi zmięknąć mu serce.
Marco Buratti to wyjątkowo ciekawa postać we współczesnych kryminałach, wyrazisty, zdecydowany i na wskroś włoski:). Czy ja już wspominałam, że uwielbiam włoskie kryminały? Najbardziej do gustu przypadły mi te autorstwa Donny Leon, ale innymi także nie gardzę, a kryminały autorstwa Massimo Carlotto są ze wszech miar godne uwagi.
Pewnego dnia w Instytucie Medycyny Sądowej w Padwie ma miejsce zuchwała kradzież. Giną duże ilości środków odurzających, co sprawia, że miejscowa policja szybko zabiera się do pracy (co we Włoszech jest rzadkością). Dodatkowo kradzież ta budzi zainteresowanie mediów i światka przestępczego. Taka zdobycz to przecież idealny dopływ gotówki.  
Buratti dostaje propozycję z typu tych nie do odrzucenia, ma odnależć sprawcę kradzieży. W wyjaśnieniu sprawy pomaga mu przyjaciel, Rossini, gangster z honorem, gangster starego sortu, taki prawdziwy gangster, z tych których (jak sam twierdzi) już się prawie nie spotyka.
Po 2 latach zostaje uprowadzona narzeczona Rossiniego, Sylvie. Początkowo żaden z mężczyzn nie domyśla się, że porwanie może mieć związek z prowadzoną wcześniej sprawą. Rozpoczynają śledztwo nawet przez moment nie przypuszczając, w co wdepną, a wdepną w sam środek afery, gangsterskich porachunków i śmiertelnego niebezpieczeństwa.   
Szybko okaże się, że stawką jest nie tylko życie Sylvie, ale także ich własne. 
Więcej szczegółów nie zdradzę, mogę tylko zachęcić do sięgnięcia po książkę.  Miłość bandyty czyta się błyskawicznie, raz ze względu na niewielką objętość, a dwa ze względu na wciągającą akcję i niesamowitą wprost zdolność autora do ukazania wydawałoby się bardzo hermetycznego światka mafii włoskiej.Ukazuje on także przesiąknięty korupcją włoski wymiar sprawiedliwości, którym rządzi nie prawo, a koperta z odpowiednio dużą kwotą pieniędzy, która jest w stanie załatwić wszystko. 
W książce mamy więc wszystko co potrzeba, żeby kryminał był na prawdę wysokiej klasy lekturą - mafię, niebanalnych i bardzo wyrazistych bohaterów, przestępstwo i bardzo zaskakujące zakończenie. A co bardzo moim zdaniem istotne, to fakt, że w zasadzie do  końca nie wiadomo jak cała historia się skończy, a to przecież w kryminałach jest najważniejsze. Nie ma nic gorszego niż odgadnięcie zakończenia w połowie lektury.
Warto sięgnąć po tę książkę, żeby poznać druga stronę słonecznej Italii, stronę, której istnienia wielu z nas nawet nie podejrzewa.








11 komentarzy:

  1. To była moja pierwsza "mafijna" powieść, bardzo miło ją wspominam:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam nadzieję, ze Carlotto napisze kolejne części. Polubiłam ten cykl i Marco B.

      Usuń
  2. Zaczynam się przekonywac, że dobry kryminał - to najlepsza rzecz, jaka może się zdarzyc podczas urlopu...poza podróżą do Włoch, oczywiście:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie czytałam włoskiego kryminału. Może sięgnę, chociażby z samej ciekawości :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Okładka mi się podoba. Przeczytam, ale nie tylko dlatego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, okładka świetna i te kolory..a przeczytać warto, doskonała lektura na 1 wieczór:).

      Usuń
  5. Jakoś do kryminałów mnie nie ciągnie ale może kiedyś się skuszę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mhm ... brzmi nieźle, jak spotkam chętnie po nią sięgnę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.