Strony

środa, 25 stycznia 2012

Claude i Camille - Stephanie Cowell

Wydawnictwo Bukowy Las, Okładka miękka, 384 s., 
Moja ocena 5,5/6
W połowie XIX w. młody Claude Monet postanowił, że woli cierpieć niewygody związane z życiem malarza aniżeli przejąć rodzinny interes w Hawrze. Wbrew woli ojca, uzbrojony jedynie w marzenie, by stworzyć w sztuce nowy styl - wyrusza do Paryża. Poznaje wielu przyjaciół, których nazwiska znamy z historii sztuki- Pissara, Renoira i innych. Poznaje także kobietę, która będzie jego miłością i muzą- Camille Doncieux. Razem tworzą wspaniały, pełen miłości, ale także kłótni, cierpienia związek. Mimo sprzeciwu obu rodzin, biedy, momentami wręcz nędzy, którą razem klepią, wielu rozstań - bardzo się kochają i ciągle są razem. Obrazów Moneta nikt nie chce kupować, kolejne wystawy nie dochodzą do skutku, a potencjalni kupcy uważają obrazy za kiepskie, niedokończone. Jaka byłam wtedy na tych pseudo znawców sztuki zła, nie kupować tak wspaniałych obrazów, gdybym dziś mogła pozwolić sobie finansowo na najmniejszy choćby obraz Moneta, byłabym bardzo szczęśliwa. A współcześni Monetowi mogli je kupować za kilka nędznych franków. Camille nie opuściła Moneta i nie zwątpiła w jego wielkość. Muza, najlepszy przyjaciel, namiętna kochanka i matka dwojga jego dzieci -  mimo niedostatku ciągle jest z Claudem. Dzięki jej pięknej postaci i historii ich tragicznego związku powieść Stephanie Cowell to nie tylko żywy portret artysty i narodzin impresjonizmu, ale przede wszystkim romans najwyższych lotów.
Oprócz wielkiej miłości Clauda i Camille, bardzo poruszyła mnie przyjażń z tak bliskimi sercu Moneta przyjaciółmi- Renoirem, Pissaro, Manetem. Ich wzajemne kontakty cechuje ogromna przyjażń, poświecenie, zasada - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, dzielenie się przysłowiową ostatnią kromką chleba. Artyści mogą liczyć na lojalne wsparcie, dzięki czemu udaje im się przetrwać w okrutnym paryskim światku artystycznym w bardzo trudnych dla nich czasach, gdy nie maja co jeść, mieszkają w rozwalających się chatkach na Montmartrze, w izbach (bo trudno to nazwać pokojami- maja szczury, pleśń a zimą lód). .
Claude Monet to idealny przykład człowieka, który na rzecz realizowania swoich marzeń i największych, najwspanialszych pragnień często musiał rezygnować z wielu innych spraw Nie należy się poddawać, bo jeżeli jest rzecz, na której bardzo człowiekowi zależy, każda przeszkoda możliwa jest do pokonania. Nawet, jeżeli wydaje się, że wszystko spowija mgła i nie ma już szans na to, aby było lepiej – jeżeli tylko ma się osoby, które są w stanie wprowadzić światło w życie danego człowieka, żadne demony nie są mu straszne.
Autorka włożyła wiele sił w to, aby napisać tę książkę. Korzystała z wielu źródeł, szukała inspiracji w wielu obrazach po to, aby przedstawić czytelnikowi niezwykłą historię miłości Moneta i Camille oraz jego pogoń za marzeniami. Cowell sama przyznaje, że pisząc książkę przeczytała niezliczoną wprost ilość pozycji o Monecie, a pomysł na książkę pojawił się u autorki w 1995r. po zwiedzeniu wystawy impresjonistów w Metropolitan Museum w Nowym Jorku. Niektóre wydarzenia, fakty z życia malarza, czy jego muzy- Camille zostały odrobinkę zmienione, ale to w końcu powieść biograficzna, a nie biografia.
Stephanie Cowell stworzyła książkę wspaniałą, pełną ciepła, miłości, a jednocześnie cierpienia. Zawiera w sobie morał, że nie warto się nigdy poddawać, warto wierzyć, walczyć i dążyć do celu. Powieść jest wspaniała, można śmiało powiedzieć, że świetlista jak pejzaże Moneta, ukazuje nam świat widziany oczyma wielkiego artysty i maluje oszałamiający obraz namiętnego młodego mężczyzny walczącego o to, by stać się tym, za kogo go dziś uważamy: genialnego malarza impresjonistycznego.Polecam gorąco powieść Stephanie Cowell, wszystkim  lubiącym impresjonistów i dobrą powieść biograficzną oraz wielka miłość:)
Monet w wieku 25 lat
Camille- portret pędzla Renoira

Oryginalna okładka

Stephanie Cowell

2 komentarze:

  1. Impresjoniści to zdecydowanie moje klimaty... Nawet gdzieś coś tam wisi na ścianie, to tu, to tam (reprodukcje, oczywiście :-)). A mnie książka od razu skojarzyła się z "Pasją życia" Stone'a, choć to być może jednak inny kaliber. A przynajmniej van Gogh wydaje mi się postacią o wiele bardziej tragiczną.

    OdpowiedzUsuń
  2. Stone jest o niebo lepszy, technicznie oczywiście, jako pisarz. Cowell jest bardzo dobry, ale Stone to moim zdaniem ekstra liga:) Pasję życia czytałam w ub. roku przed założeniem bloga. W tym roku czeka mnie m.in. opowieść o Schliemannie - pseudo archeologu.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.