Strony

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Gość listopada...

W pierwotnym założeniu utworzyłam specjalną stronę dla gości miesiąca, na której co miesiąc chciałam prezentować wybraną osobę, która albo pasuje z jakiegoś powodu do danego miesiąca, albo jest autorem lub bohaterem książki, która w danym miesiącu wywarła na mnie największe wrażenie. Stronę zlikwidowałam, ponieważ uznałam, ze gościom będzie rażniej na stronie głównej pomiędzy wszystkimi innymi autorami, bohaterami i książkami...
Właśnie zastanawiam się nad gościem grudnia...może ktoś ma pomysł? Na razie zapraszam z wizytą do zaległego, listopadowego gościa...
Donna Leon by Kubik.JPG Jako pierwszego gościa na moim blogu, chciałabym powitać DONNĘ  LEON  autorkę pierwszej zrecenzowanej przeze mnie na blogu książki. Panią Leon pozwoliłam sobie zaprosić z lekkim opóżnieniem, jako gościa listopada 2011r. Książkę Śmierć i sąd Jej autorstwa zaczęłam czytać jeszcze w listopadzie, dlatego uznałam, że odpowiednim dla autorki miesiącem będzie właśnie listopad...
Donna Leon jest pisarką, autorką cyklu wspaniałych kryminałów z komisarzem Guido Brunettim w roli głównej.
Ojciec naszego gościa był Hiszpanem, a matka Irlandką. Studiowała literaturę, specjalizowała się w XIX-wiecznej prozie (zwłaszcza twórczości Jane Austen). Po studiach pracowała jako copywriter. Do Włoch po raz pierwszy przyjechała w 1966r., następnie pracowała jako wykładowca i nauczyciel w różnych krajach - Iranie, Arabii Saudyjskiej i Chinach. W ukochanej Wenecji osiadła w 1981r. i wykładała literaturę na pobliskiej filii Uniwersytetu Maryland. W 1998r. porzuciła pracę na uczelni i od tego czasu zajmuje się wyłącznie pisaniem książek. Jest mecenasem i menedżerem barokowej orkiestry Il Complesso Barocco, wykonującej głównie opery Haendlla. Zespół ten nagrał m.in. płytę La Maga Abbandonata: Donna Leon's Favourite Handel z ariami i duetami z oper Amadigi, Alcina i Rinaldo.
Pierwszą powieść napisała w 1991r.. Wydana rok później Śmierć w La Fenice zapoczątkowała serię kryminałów o weneckim (akcja książek rozgrywa się w samym mieście lub w jego pobliżu) komisarzu policji Guido Brunettim. Liczący kilkanaście pozycji cykl został napisany w języku angielskim, a większość z nich wydano także w Polsce (nakładem Oficyny Literackiej Noir sur Blanc). Książki Donny Leon cieszą się dużą popularnością w całej Europie z paradoksalnie wyjątkiem...Włoch.  Autorka nie zezwala  na wydanie ich po włosku. Jej głównym wydawcą jest szwajcarska  firma Diogenes.
Kryminały Donny Leon zawierają dużo akcentów społecznych, politycznych, kulturalnych, historycznych, a nawet...kulinarnych. Autorka krytykuje m.in. włoską biurokrację, skorumpowaną klasę polityczną, środowisko wojskowych, arystokratów i Kościół.
W Polsce początkowo powieści te ukazywały się w formacie 14,5 x 23,5 cm, a na okładkach wykorzystywano fragmenty rysunków Yves'a Brayera do poematu Alfreda de Musset Venice la Rouge. Począwszy od "Perfidnej gry" format został zmieniony na mniejszy (12 x 17 cm), a ilustracje okładkowe stanowią fotografie zakątków Wenecji. W tym formacie są też wydawane reedycje polskich tłumaczeń ("Morze nieszczęść", "Śmierć w La Fenice", "Zgubne środki").
Ogromnym atutem kryminałów jest cała otoczka historyczna, kulturalna i kulinarna związana z Wenecją.
WENECJA...jedno z bardziej ukochanych przeze mnie miast...to w nim dzieje się akcja kryminałów z komisarzem Guido Brunettim w roli głównej.
Mam to szczęście, że zawodowo jestem z Wenecją związana- nie, nie pracuję tam, ale przynajmniej 3-4 razy w roku bywam zawodowo. Miasto uwielbiam za specyficzny klimat, kręte uliczki, kuchnię, wspaniałe zabytki, po prostu za to "coś", czego nie da się zdefiniować, trzeba to po prostu poczuć.  Absolutnie nie zgadzam się z opinią, że miasto jest brudne, paskudne i, że...śmierdzi w nim. Owszem śmierdzi, ale latem, gdy staniemy np. w tłumie nie myjących się turystów w kolejce do vaporetto, albo spróbujemy się przepchnąć w zatłoczonych wąskich uliczkach. Faktycznie w mieście można poczuć specyficzny zapach, który nierozerwalnie związany jest z położeniem miasta na wodzie. 
Wenecja położona jest na 118 wyspach połączonych ze sobą siecią mostów, mostków i kładek. 
 Serce miasta- Piazza San Marco, to magiczne miejsce, nie bez kozery Napoleon nazwał Plac Św. Marka- Najpiękniejszym Salonem Europy. 
Tak przedstawił w 1730r. Plac Św. Marka Canaletto....
 
A tak plac prezentuje się obecnie...
 


 Kurcze tak sobie myślę, ze mam ogromne szczęście- kilka razy w roku bywam w Wenecji i jeszcze mi za to płacą:). Co prawda są to wyjazdy służbowe, ale za każdym razem staram się wygospodarować przynajmniej kilka godzin, żeby najzwyczajniej w świecie powłóczyć się po mieście, dać się ponieść. Jest to najlepszy sposób zwiedzania miasta. Oczywiście mam swoje ukochane knajpki i kafejki, do których regularnie zaglądam, ale staram się w trakcie tych moich włóczęg po mieście znależć nowe, ciekawe miejsca. Wenecja zmienia się i to błyskawicznie. Niestety coraz mniej przypomina to wspaniałe miasto, w którym po raz pierwszy znalazłam się 12 lat temu. Obecnie część od Placu Św. Marka do Mostu Rialto przypomina "disneyland dla turystów", a nie prawdziwą Wenecję. "Prawdziwa Wenecja" zaczyna się na mniejszych wyspach i po przekroczeniu Mostu Rialto- cichnie gwar, coraz mniej sklepików z maskami made in china, coraz więcej Wenecjan...po prostu Wenecja, jaką pamiętam sprzed kilku lat.
Miasto niszczą: gołębie, których wszędzie pełno, a najwięcej ich na Placu Św. Marka, turyści (tak, tak...) i acqua alta. W wolnym tłumaczeniu termin ten oznacza: wysoką wodę. Według weneckiego centrum kontroli przypływów morza, zjawisko acqua alta jest konsekwencją różnicy ciśnienia atmosferycznego na dwóch krańcach Adriatyku i silnych powiewów południowego wiatru sirocco oraz bora, które dodatkowo napędzają w stronę lądu masy wody, utrudniając ich cofanie się w czasie odpływu. Zjawisko występuje najczęściej w okresie pomiędzy jesienią i wiosną.
Acqua Alta na Placu Św. Marka i w jednej z bocznych uliczek miasta...
 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.