Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 685s., oprawa miękka,
Tytuł oryginalny: Nineteen minutes
Moja ocena 6/6
To moje piąte spotkanie z tą autorką i pierwsze po którym mogę śmiało napisać- rewelacyjna książka. Dwie wcześniej przeczytane książki Picoult w ogóle mi się nie spodobały, kolejne dwie oceniłabym na 3+, a tu śmiało mogę dać 6. Do przeczytania Dziewiętnastu minut namówiła mnie pani bibliotekarka w mojej ulubionej bibliotece, za co jestem Jej ogromnie wdzięczna, a muszę się przyznać, ze zabierałam się do lektury, jak do jeża...
Książka powinna się spodobać zarówno wielbicielom twórczości Jodi Picoult, jak i osobom, które tak jak ja do tej pory nie przepadały za Jej twórczością.
Książka rozpoczyna się następująco: "W dziewiętnaście minut można skosić frontowy trawnik, ufarbować włosy, obejrzeć tercję meczu hokejowego. (...) W ciągu dziewiętnastu minut można się doczekać dostawy zamówionej pizzy. Przeczytać dziecku bajkę lub wymienić olej w aucie. (...) W dziewiętnaście minut można wstrzymać świat lub ewakuować się z niego na zawsze.
Dziewiętnaście minut-tyle wystarczy, żeby dopełnić zemsty". I to jest moim zdaniem podsumowanie całej treści powieści.
Książka rozpoczyna się następująco: "W dziewiętnaście minut można skosić frontowy trawnik, ufarbować włosy, obejrzeć tercję meczu hokejowego. (...) W ciągu dziewiętnastu minut można się doczekać dostawy zamówionej pizzy. Przeczytać dziecku bajkę lub wymienić olej w aucie. (...) W dziewiętnaście minut można wstrzymać świat lub ewakuować się z niego na zawsze.
Dziewiętnaście minut-tyle wystarczy, żeby dopełnić zemsty". I to jest moim zdaniem podsumowanie całej treści powieści.
Dziewiętnaście minut, to powieść wielowątkowa. Autorka porusza w niej wiele bardzo ważnych problemów, m.in. przemoc w szkole wobec słabszych, często innych, różniących się od szkolnej elity uczniów, problemy z nieumiejętnością dopasowania się do owej elity, mimo, iż jest się w niej na czołowej pozycji, problemy braku komunikacji miedzy matką i córką, faworyzowanie jednego dziecka kosztem drugiego i wiele innych.
Polecam każdemu tą książkę, a przede wszystkim osobom mającym dzieci. Warto zastanowić się, czy znamy własne dziecko- ale czy znamy je tak na prawdę-czy znamy jego/jej problemy, kolegów, czy tylko jesteśmy zadowoleni, ze dziecko chodzi do szkoły, uczy się w miarę dobrze i nie sprawia problemów. Jeżeli nie znamy na prawdę swojego dziecka, pewnego dnia możemy być bardzo nie mile zaskoczeni. Matka Petera, głównego bohatera, w pewnym momencie zaczyna się zastanawiać- kiedy to się zaczęło; gdy na rozprawie Peter powie, że wszystko zaczęło się jeszcze w przedszkolu, gdy miał 5 lat, matka nie będzie mogła uwierzyć, będzie w szoku. Wtedy okaże się, ze to co do tej pory uważała za zalety syna- wrażliwość, delikatność, powroty zaraz po szkole do domu, nie włóczenie się z kolegami-okazały się przekleństwem jej syna i doprowadziły w efekcie końcowym do tragedii. No właśnie, ale czy ta tragedia jest końcem, czy dopiero początkiem?
Książka niesie sobą wiele morałów i pytań , warto m.in. zastanowić się, czy jeżeli skupimy się na udawaniu kogoś, kim w rzeczywistości nie jesteśmy, to w końcu staniemy się tym kimś, i czy wtedy będziemy szczęśliwi?
Z całej książki utkwiły mi najbardziej w pamięci trzy fragmenty:
(...)Zapytajcie pierwszego lepszego z brzegu dzieciaka, czy chce należeć do szkolnej elity, a powie, że nigdy w życiu, chociaż tak naprawdę, gdyby umierał z pragnienia na pustyni i dostał do wyboru: szklankę wody lub natychmiastową popularność -najprawdopodobniej wybrałby to drugie(...)
(...)-Wytłumacz mi Peterze. Pozwól mi zrozumieć -mówi matka.
Peter odpowiada-Nie byłaś w stanie zrozumieć przez 17 lat, czemu akurat teraz miałabyś to zrozumieć?(...)
(...)Więzienie w gruncie rzeczy niewiele różniło się od publicznej szkoły.(...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.